[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Anne–Lise Boge
GRZECH PIERWORODNY I
FATALNE SPOTKANIE
Wydarzenia przedstawione w serii powie
Ļ
ciowej „Grzech pierworodny'" rozgrywaj
Ģ
si
ħ
w gospodarstwie nale
ŇĢ
cym do rodziny mojej matki. Dwór, przyroda, postaci i tło kulturowe
s
Ģ
autentyczne. Chciałabym jednak zaznaczy
ę
,
Ň
e ani ludzie, ani cała historia opisana w serii,
nie ma
Ň
adnego zwi
Ģ
zku z rzeczywisto
Ļ
ci
Ģ
. To powstało w mojej wyobra
Ņ
ni.
Dzi
ħ
kuj
ħ
wszystkim, którzy we mnie wierzyli, wspierali mnie i pomagali w czasie pracy nad
„Grzechem pierworodnym " - przede wszystkim mojej rodzinie. Bez was marzenie nigdy nie
stałoby si
ħ
rzeczywisto
Ļ
ci
Ģ
.
Anne-Lise Boge
ROZDZIAŁ 1.
Nigdy przedtem jej nie widział. Była wysoka i szczupła, z wdzi
ħ
kiem przeciskała si
ħ
mi
ħ
dzy rz
ħ
dami ław, podaj
Ģ
c półmiski pełne jedzenia i ci
ħŇ
kie misy z zup
Ģ
. Miała twarz o
czystych, pi
ħ
knych rysach, ale to, co przykuwało jego uwag
ħ
najbardziej, to były oczy.
Wielkie, ciemnobr
Ģ
zowe, ze złotymi plamkami. Stanowiły niezwykły kontrast z jasnymi
włosami, upi
ħ
tymi wysoko pod białym czepeczkiem.
Johan Stornes, dziedzic dworu Stornes, pierwszy raz zobaczył młod
Ģ
Mali Buvik na
weselu we dworze Gjelstad w
Ļ
rodkowym Nordmore.
Był rok 1910. Johan i jego rodzice znajdowali si
ħ
w
Ļ
ród licznych go
Ļ
ci usadzonych przy
stołach w wielkiej izbie i czekaj
Ģ
cych, a
Ň
podadz
Ģ
jedzenie.
- Kim jest tamta dziewczyna? - zapytał Johan swojego s
Ģ
siada, syna bogatych wła
Ļ
cicieli
jednego z pobliskich dworów.
- Mali? - tamten w szerokim u
Ļ
miechu wyszczerzył z
ħ
by pokazuj
Ģ
c,
Ň
e s
Ģ
one w
opłakanym stanie.
Zd
ĢŇ
ył ju
Ň
wla
ę
w siebie wiele kufli mocnego piwa domowej roboty, a na dodatek par
ħ
razy wychodził za obor
ħ
, by poci
Ģ
gn
Ģę
solidny łyk bimbru równie
Ň
p
ħ
dzonego w domu,
który, podobnie jak inni, nosił w butelce w tylnej kieszeni spodni, panna, co? Nie ty jeden
jeste
Ļ
tego zdania. Ale ty, Johanie Stornes, powiniene
Ļ
si
ħ
rozgl
Ģ
da
ę
gdzie indziej, bo to nie
jest panna dla ciebie. Mali pochodzi z malutkiej zagrody na drugim ko
ı
cu doli
- Urodziwa, ale dzieciaków maj
Ģ
tam wi
ħ
cej ni
Ň
owiec. A ju
Ň
najmniej ze wszystkiego
pieni
ħ
dzy.
Roze
Ļ
miał si
ħ
gło
Ļ
no ze swojego dowcipu.
- Tego lata Mali jest na słu
Ň
bie w Gjelstad. Co
Ļ
mi si
ħ
zdaje,
Ň
e w zeszłym roku te
Ň
tu
słu
Ň
yła - wyja
Ļ
nił. - Robi to pewnie dla rodziny. Jej ojciec niewiele wyciska z tego kawałka
ziemi w Buvika, a inwentarza te
Ň
ma niewiele. Par
ħ
krów, troch
ħ
owiec, z tego, co słyszałem.
Wszyscy wiedz
Ģ
,
Ň
e w ich gospodarstwie bieda a
Ň
piszczy. Gadaj
Ģ
,
Ň
e dziewczyna jest
zr
ħ
czna w robocie, ale głow
ħ
nosi wysoko, jak sam widzisz.
Zachichotał i szturchn
Ģ
ł Johana w bok.
- Ale przecie
Ň
nie musisz si
ħ
z ni
Ģ
zaraz
Ň
eni
ę
. Taki bogacz jak ty mógłby zaci
Ģ
gn
Ģę
j
Ģ
na
siano.
Johan nie odpowiadał.
ĺ
ledził wzrokiem wysok
Ģ
dziewcz
ħ
c
Ģ
sylwetk
ħ
i czuł,
Ň
e narasta w
nim jaki
Ļ
dziwny, niepokój. Było w niej co
Ļ
niezwykłego, sam nie wiedział, jak to nazwa
ę
.
Dlaczego nigdy przedtem jej nie widział, skoro prawdopodobnie pracuje w Gjelstad ju
Ň
drugie lato? Jego rodzice przyja
Ņ
nili si
ħ
z tutejszymi gospodarzami, przewa
Ň
nie razem
sp
ħ
dzali
Ļ
wi
ħ
ta Bo
Ň
ego Narodzenia, latem jednak nie było wielu okazji do wizyt, bo ka
Ň
dy
musiał si
ħ
przede wszystkim troszczy
ę
o plony. A je
Ļ
li ju
Ň
koniecznie trzeba było co
Ļ
załatwi
ę
w Gjelstad, to przewa
Ň
nie ojciec wyprawiał si
ħ
w drog
ħ
. Pewnie dlatego jej nie
spotkałem, my
Ļ
lał.
- Zreszt
Ģ
dla ciebie, Johan, to ju
Ň
chyba najwy
Ň
szy czas,
Ň
eby si
ħ
rozejrze
ę
za jak
ĢĻ
bab
Ģ
,
co? - ci
Ģ
gn
Ģ
ł s
Ģ
siad gło
Ļ
no siorbi
Ģ
c zup
ħ
, w której pływały smakowite klopsiki.
- Ile ty wła
Ļ
ciwie masz lat?
- Nie jestem jeszcze taki stary,
Ň
eby si
ħ
specjalnie spieszy
ę
- uci
Ģ
ł Johan krótko i potarł
r
ħ
k
Ģ
spocon
Ģ
głow
ħ
.
Włosy mu si
ħ
ju
Ň
wyra
Ņ
nie przerzedziły, ale to u nich rodzinne. Mimo to jego okr
Ģ
gła
twarz mocno poczerwieniała, bo s
Ģ
siad trafił w czuły punkt.
- Na jesieni sko
ı
cz
ħ
czterdzie
Ļ
ci - mrukn
Ģ
ł niech
ħ
tnie.
- To powiniene
Ļ
mie
ę
ju
Ň
co najmniej z pi
ħ
cioro dzieciaków i wnuki w drodze - rzekł
tamten, otarł wierzchem dłoni usta i bekn
Ģ
ł gło
Ļ
no. - Nie masz na co czeka
ę
, chłopie. Ale
gdyby nawet Mali była odpowiedni
Ģ
kandydatk
Ģ
, to jest chyba dla ciebie za młoda.
Dziewczyna dopiero co sko
ı
czyła dziewi
ħ
tna
Ļ
cie lat. Chocia
Ň
, z drugiej strony, wiek nie
powinien by
ę
przeszkod
Ģ
. Młoda dziewczyna w łó
Ň
ku to k
Ģ
sek nie do pogardzenia dla
podstarzałego kawalera, wiadomo.
Zachichotał, podniecony, i znowu szturchn
Ģ
ł Johana w bok.
Ten jednak nie odpowiedział. Poci
Ģ
gn
Ģ
ł solidny łyk letniego piwa i patrzył w
Ļ
lad za
wyprostowanymi dziewcz
ħ
cymi plecami, które znikn
ħ
ły w drzwiach. Mali, tak ma na imi
ħ
...
Johan był jedynakiem. Gospodarze Stornes wychowali tylko jednego syna. Beret, jego
matka, dała co prawda
Ň
ycie pi
ħ
ciorgu dzieciom, ale wszystkie pozostałe zmarły, nim
sko
ı
czyły rok. Ludzie gadali,
Ň
e to
Ň
al po utraconych dzieciach uczynił Beret tak
Ģ
, jaka jest,
zgorzkniał
Ģ
,
ŇĢ
dn
Ģ
władzy kobiet
Ģ
, która prawie nigdy si
ħ
nie u
Ļ
miecha. Cho
ę
prawda wydaje
si
ħ
jednak nieco bardziej skomplikowana. Beret bowiem nigdy nie była ani prostolinijna, ani
miła w obej
Ļ
ciu. Ju
Ň
jako młoda dziewczyna wyró
Ň
niała si
ħ
uporem i zadzierała nosa. Była
jednak
Ļ
wietn
Ģ
kandydatk
Ģ
na
Ň
on
ħ
. Zdaje si
ħ
,
Ň
e to głównie z tego powodu Sivert Stornes si
ħ
w swoim czasie do niej zalecał, zreszt
Ģ
nie bez pewnego nacisku ze strony własnych
rodziców, zwłaszcza ojca, który miał na my
Ļ
li przede wszystkim posag panny.
Kiedy Sivert j
Ģ
spotkał. Beret miała dwadzie
Ļ
cia lat; wysoka i zimna, budziła w nim co
Ļ
w
rodzaju l
ħ
ku. Sam nie wiedział dlaczego. By
ę
mo
Ň
e to przez te jej ciemne oczy, które zdawały
si
ħ
wszystko widzie
ę
i z których rzadko mo
Ň
na było wyczyta
ę
uznanie dla czegokolwiek.
Niecz
ħ
sto pojawiał si
ħ
w nich błysk rado
Ļ
ci czy u
Ļ
miechu, Sivert od pocz
Ģ
tku zdawał sobie z
tego spraw
ħ
. Trudno było o niej powiedzie
ę
,
Ň
e jest pi
ħ
kna, ale zdaniem Siverta sprawiał to
jej charakter, gdyby bowiem była miła i przyjazna, sprawiałaby zupełnie inne wra
Ň
enie, mo
Ň
e
nawet wydawałaby si
ħ
urodziwa. Sivert pami
ħ
tał, jak bardzo fascynowała go jej niezwykle
szczupła talia, któr
Ģ
Ļ
wiadomie podkre
Ļ
lała mocno dopasowanymi bluzkami i sukniami. A
włosy miała ciemne, prawie czarne. To raczej niezwykle w tej cz
ħĻ
ci kraju. Ojciec Beret
tłumaczył,
Ň
e włosy odziedziczyła po swojej babce, jakby si
ħ
obawiał,
Ň
e narzeczony pomy
Ļ
li
o jakiej
Ļ
nieczystej krwi w rodzinie.
Beret była najstarsza z czwórki rodze
ı
stwa. Pozostali trzej to chłopcy. A jednak Sivert od
pocz
Ģ
tku wiedział, kto rz
Ģ
dzi w ich domu. Jak na pann
ħ
miała niebywale ostry j
ħ
zyk i nikomu
nie pozwoliła sob
Ģ
kierowa
ę
. Nawet jej ojciec musiał przyzna
ę
w rozmowie z ojcem Siverta,
Ň
e tak wła
Ļ
nie jest.
- Poj
ħ
cia nie mam, sk
Ģ
d jej si
ħ
to wzi
ħ
ło - mówił z wymuszonym
Ļ
miechem. - Ale tam,
gdzie znajdzie si
ħ
Beret, tam wszystkim rz
Ģ
dzi ona. Od male
ı
ko
Ļ
ci taka była. Mo
Ň
e przez to,
Ň
e jej matka du
Ň
o chorowała, le
Ň
ała w łó
Ň
ku i Beret musiała j
Ģ
zast
ħ
powa
ę
, dopóki matka nie
umarła? Przedwcze
Ļ
nie - dodał ze smutkiem na twarzy. - Beret była gospodyni
Ģ
w tym domu
ju
Ň
jako kilkunastoletnia dziewczyna. By
ę
mo
Ň
e z czasem stała si
ħ
troch
ħ
...
Umilkł i gładził r
ħ
kami głow
ħ
.
- Ale zr
ħ
czniejszej kobiety ani bardziej robotnej
Ň
aden chłop nie znajdzie, to mog
ħ
ci
obieca
ę
, Stornes. Twój syn dostaje dobr
Ģ
gospodyni
ħ
, lepszej od mojej Beret nie ma!
O uczuciach si
ħ
nie mówiło.
Beret przyj
ħ
ła o
Ļ
wiadczyny Siverta pewnie dlatego,
Ň
e był wła
Ļ
cicielem okazałego dworu,
przynajmniej on tak my
Ļ
lał. Innymi jego cechami specjalnie si
ħ
nie interesowała, spostrzegł
to do
Ļę
szybko. Wła
Ļ
ciwie Beret w ogóle nie była zainteresowana m
ħŇ
czyznami, poj
Ģ
ł to w
miar
ħ
upływu lat. M
ħŇ
czyzna był jej potrzebny jedynie po to, by płodzi
ę
dzieci.
Mo
Ň
e zreszt
Ģ
zdawała sobie spraw
ħ
z tego,
Ň
e osoba tak wojownicza i mało sympatyczna
jak ona nie b
ħ
dzie miała zbyt wielu mo
Ň
liwo
Ļ
ci wyj
Ļ
cia za m
ĢŇ
, i dlatego zgodziła si
ħ
bez
protestów?
Tak wi
ħ
c pobrali si
ħ
. Sivert dostał gospodyni
ħ
, ale niewiele wi
ħ
cej. Beret nie była z tych,
co w
Ļ
lizguj
Ģ
si
ħ
m
ħŇ
owi do łó
Ň
ka, pozwalała mu jedynie z wielk
Ģ
łask
Ģ
zbli
Ň
y
ę
si
ħ
do siebie
od czasu do czasu. Trzeba zapewni
ę
przyszło
Ļę
rodu. M
ĢŇ
szybko si
ħ
domy
Ļ
lił,
Ň
e tylko to
jest dla niej wa
Ň
ne.
Sivert nie pami
ħ
tał, by oni oboje kiedykolwiek prze
Ň
yli chwile prawdziwych uniesie
ı
.
Beret wypełniała jednak swój mał
Ň
e
ı
ski obowi
Ģ
zek i Sivert nauczył si
ħ
z ni
Ģ
Ň
y
ę
. W miar
ħ
jak lata mijały, popadał w rezygnacj
ħ
, stał si
ħ
milkliwy i ponury. Człowiek robi si
ħ
taki z
braku miło
Ļ
ci, my
Ļ
lał. Co do jednego mimo wszystko ojciec Beret miał racj
ħ
okazała si
ħ
znakomit
Ģ
gospodyni
Ģ
. Prowadziła gospodarstwo m
ħŇ
a
Ň
elazn
Ģ
r
ħ
k
Ģ
. Posag
Ň
ony Sivert
przeznaczył na zakup wi
ħ
kszej ilo
Ļ
ci ziemi i lasu, pomno
Ň
ył te
Ň
liczb
ħ
inwentarza. Z czasem
Stornes stało si
ħ
jednym z najwi
ħ
kszych gospodarstw w okolicy, a jego wła
Ļ
ciciele cieszyli
si
ħ
szacunkiem s
Ģ
siadów, chocia
Ň
mo
Ň
e nikt ich specjalnie nie lubił.
Ludzie nie mieli Sivertowi wiele do zarzucenia, uwa
Ň
ali raczej,
Ň
e jest bezwolnym
pionkiem w r
ħ
kach władczej
Ň
ony. Niewielu te
Ň
wierzyło,
Ň
e jest z ni
Ģ
szcz
ħĻ
liwy, mimo do-
statku. Z Beret mało kto utrzymywał bli
Ň
sze stosunki, chyba
Ň
e było to ju
Ň
absolutnie
konieczne. Wi
ħ
kszo
Ļę
znajomych z trudem znosiła krytyczne spojrzenie i zło
Ļ
liwe ko-
mentarze. Do wielkiej rzadko
Ļ
ci nale
Ň
ały przypadki,
Ň
e Beret zamieniła z kim
Ļ
par
ħ
Ň
yczliwych słów. Prawie nikt nie wyra
Ň
ał si
ħ
o niej ciepło, a ona sama sprawiała wra
Ň
enie,
Ň
e
na nikim jej nie zale
Ň
y i nikogo nie potrzebuje.
Johan Stornes, dziedzic maj
Ģ
tku i oczko w głowie matki, uwa
Ň
any był przez ludzi ze wsi
za człowieka słabego charakteru. Lata mijały, a on kr
ħ
cił si
ħ
po obej
Ļ
ciu, wydawał si
ħ
oci
ħŇ
ały i niezbyt rozgarni
ħ
ty. I nie ma si
ħ
czemu dziwi
ę
, plotkowano w okolicy, kiedy par
ħ
osób miało okazj
ħ
zebra
ę
si
ħ
nad kubkiem kawy czy piwa. Nie ma si
ħ
czemu dziwi
ę
, bo
przecie
Ň
niełatwo by
ę
innym pod okiem takiej matki jak Beret. Niektórzy uwa
Ň
ali,
Ň
e skoro
Johan nigdy nie potrafi si
ħ
matce postawi
ę
, to jest pewnie bardziej gamoniowaty, ni
Ň
na to
wygl
Ģ
da. Bo to przecie
Ň
on miał obj
Ģę
gospodarstwo i zadba
ę
o dalszy rozwój rodu, czas wi
ħ
c
najwy
Ň
szy, by okazał wreszcie jak
ĢĻ
inicjatyw
ħ
. Johan jednak niezmiennie robił, co mu matka
kazała, zdumiewaj
Ģ
co bierny i pozbawiony wyrazu. Niewielu udało si
ħ
nawi
Ģ
za
ę
z nim
kontakt, a ju
Ň
chyba nikt nie mógłby powiedzie
ę
,
Ň
e go zna.
- Je
Ļ
li kiedykolwiek jaka
Ļ
panna zechce za niego wyj
Ļę
, zrobi to jedynie dla pieni
ħ
dzy i
pozycji - szeptały kobiety, którym zdarzyło si
ħ
pracowa
ę
w Stornes i które za nic nie
chciałyby tam wróci
ę
. - Co to za kawaler, ani na niego popatrze
ę
, ani, ech, pod ka
Ň
dym innym
wzgl
ħ
dem te
Ň
nic specjalnego. Ponury i milkliwy, a w obecno
Ļ
ci kobiet zachowuje si
ħ
bez
poj
ħ
cia, jak jaki
Ļ
głupek. I która to by chciała si
ħ
za takiego wyda
ę
, zwłaszcza gdy pomy
Ļ
le
ę
,
Ň
e za te
Ļ
ciow
Ģ
b
ħ
dzie miała Beret? Ani dobrobyt, ani pozycja nic tu nie pomog
Ģ
. Je
Ļ
li
znajdzie si
ħ
w ko
ı
cu jaka
Ļ
kandydatka, to tylko z musu zgodzi si
ħ
na mał
Ň
e
ı
stwo z tym
dziedzicem.
Tak wi
ħ
c Johan dobijał czterdziestki i jak dotychczas
Ň
adna panna nie zgodziła si
ħ
sprowadzi
ę
do Stornes jako młoda gospodyni. Zreszt
Ģ
nikt te
Ň
nie był pewien, czy Johan
wiele panien pytał o zgod
ħ
. Nie ulegało jednak w
Ģ
tpliwo
Ļ
ci,
Ň
e pr
ħ
dzej czy pó
Ņ
niej musi
sobie
Ň
on
ħ
znale
Ņę
. Beret przecie
Ň
chciała,
Ň
eby ród trwał równie
Ň
w przyszło
Ļ
ci, cho
ę
kandydatce na
Ň
on
ħ
łatwiej byłoby chyba przecisn
Ģę
si
ħ
przez ucho igielne, ni
Ň
zdoby
ę
uznanie przyszłej te
Ļ
ciowej. Johan ze swej strony przyjmie ka
Ň
d
Ģ
, jak
Ģ
matka mu znajdzie,
uwa
Ň
ali ludzie. Zawsze przecie
Ň
był jej podporz
Ģ
dkowany.
- Ciekawe, kogo w ko
ı
cu Beret uzna za odpowiedni
Ģ
Ň
on
ħ
dla swojego syna? -
zastanawiali si
ħ
wszyscy w okolicy.
Nigdy dotychczas nie było nawet plotek o Johanie i jakiej
Ļ
pannie, wi
ħ
kszo
Ļę
my
Ļ
lała
jednak podobnie jak jego s
Ģ
siad na weselu,
Ň
e czasu Johan ma coraz mniej. A mo
Ň
e z tym
Johanem co
Ļ
nie w porz
Ģ
dku? Kobiety stawały blisko siebie z pochylonymi głowami i
szeptały, m
ħŇ
czy
Ņ
ni byli bardziej dosadni, je
Ļ
li rozmowa zeszła na dziedzica Stornes. Czy to
mo
Ň
liwe,
Ň
eby Johan nie był w stanie zbli
Ň
y
ę
si
ħ
do kobiety? Gdyby tak, byłby wielki
skandal. Beret nigdy by si
ħ
do czego
Ļ
takiego nie przyznała. I gdyby nawet tak było, i tak by
go o
Ň
eniła, fantazjowali i chichotali zło
Ļ
liwie.
Weselny posiłek ci
Ģ
gn
Ģ
ł si
ħ
długo, jak to zwykle bywa przy tego rodzaju okazjach. W
ko
ı
cu w izbie zrobiło si
ħ
niezno
Ļ
nie gor
Ģ
co, a zupa mi
ħ
sna, któr
Ģ
podano, jeszcze bardziej
rozgrzewała go
Ļ
ci. Johan musiał raz po raz wyci
Ģ
ga
ę
z kieszeni wielk
Ģ
chustk
ħ
i ociera
ę
czerwon
Ģ
od upału twarz, po której pot spływał strumieniami. Ostry odór potu, tabaki i
cierpkiego dymu z fajek mieszał si
ħ
z woni
Ģ
jedzenia i wywoływał w nim mdło
Ļ
ci. Pragn
Ģ
ł
wsta
ę
i wyj
Ļę
, ale w porz
Ģ
dnym towarzystwie nie wolno si
ħ
tak zachowywa
ę
. A ju
Ň
na pewno
nie wolno, je
Ļ
li pochodzi si
ħ
ze Stornes.
Pospiesznie zerkał w stron
ħ
rodziców, których posadzono przy stole dla go
Ļ
ci
honorowych. Matka siedziała sztywna i wyprostowana, sprawiała wra
Ň
enie,
Ň
e nie czuje
gor
Ģ
ca, wyniosła jak zawsze. Czujnym wzrokiem obserwowała zgromadzonych, niczym
jastrz
Ģ
b, który czai si
ħ
po zdobycz. I w jakim
Ļ
sensie tak wła
Ļ
nie było. W towarzystwach, w
których znajdowały si
ħ
córki bogatych gospodarzy, Beret nieustannie wypatrywała przyszłej
synowej. Dotychczas jednak
Ň
adnej nie znalazła.
Ojciec, zdaje si
ħ
, zd
ĢŇ
ył ju
Ň
wypi
ę
wi
ħ
cej, ni
Ň
obyczaj dozwalał, i dla odmiany wygl
Ģ
dał
na rozlu
Ņ
nionego, o
Ň
ywiony rozmawiał z s
Ģ
siadami. Długo to nie potrwa, my
Ļ
lał Johan.
Jak tylko obiad dobiegnie ko
ı
ca, zaraz dostanie od matki ostr
Ģ
reprymend
ħ
i zostanie
usadzony w nielicznej grupie abstynentów obecnych na weselu. Je
Ļ
li o niego chodzi, rado
Ļę
na tym si
ħ
sko
ı
czy, b
ħ
dzie si
ħ
pl
Ģ
tał bez sensu, milcz
Ģ
cy, po
Ļ
ród smutnych, trze
Ņ
wych
chłopów, dopóki nie nadejdzie czas powrotu do domu.
W ko
ı
cu zacz
ħ
to wstawa
ę
od stołu. Johan czuł,
Ň
e przepocona koszula lepi mu si
ħ
do
pleców, podniósł si
ħ
pospiesznie i wyszedł z izby. Gł
ħ
boko zaczerpn
Ģ
ł powietrza. Na
dziedzi
ı
cu ludzie zbierali si
ħ
w grupy, rozmowy były coraz bardziej o
Ň
ywione. Kiedy
zobaczył,
Ň
e przed wygódk
Ģ
koło obory ustawiła si
ħ
długa kolejka oczekuj
Ģ
cych, pobiegł za
spichlerz, by tam sobie ul
Ň
y
ę
. Tego piwa było jednak troch
ħ
za du
Ň
o, pomy
Ļ
lał. Czuł,
Ň
e kr
ħ
ci
mu si
ħ
w głowie.
W drodze powrotnej na podwórze znowu zobaczył Mali. Szła do budynku, w którym
przygotowywano jedzenie przy takich okazjach jak ta, kiedy do dworu zje
Ň
d
Ň
ało mnóstwo
ludzi. Mali niosła dwa du
Ň
e wiadra z wod
Ģ
i Johan, zanim zdał sobie spraw
ħ
z tego, co robi,
podbiegł i powiedział,
Ň
e jej pomo
Ň
e. Pomy
Ļ
lał zakłopotany,
Ň
e chyba przez to piwo w ogóle
z ni
Ģ
rozmawia. Na ogół nie był typem, który si
ħ
narzuca, a ju
Ň
Ň
eby rozmawia
ę
ze słu
ŇĢ
c
Ģ
, to
chyba tylko w razie oczywistej konieczno
Ļ
ci. Gdyby matka mnie teraz zobaczyła, byłaby
bardzo niezadowolona, przemkn
ħ
ło mu przez my
Ļ
l i pospiesznie rozejrzał si
ħ
po podwórzu.
Na szcz
ħĻ
cie ani ojca, ani matki nigdzie nie było.
- Dam sobie rad
ħ
sama - odparła Mali, kiedy chciał wzi
Ģę
od niej wiadra. - Jeste
Ļ
przecie
Ň
go
Ļ
ciem.
ņ
adna odpowied
Ņ
nie przyszła mu do głowy, wiadra jednak wzi
Ģ
ł. Przypadkiem dotkn
Ģ
ł
dłoni
Ģ
chłodnej r
ħ
ki dziewczyny i przenikn
Ģ
ł go dreszcz. Oszołomiony poszedł za ni
Ģ
. To
musi by
ę
piwo, my
Ļ
lał. Piwo i upał. Kiedy jednak w mrocznym pomieszczeniu wpiła w niego
te swoje br
Ģ
zowe oczy, uznał,
Ň
e to jednak co
Ļ
innego. W jaki
Ļ
niezwykły sposób ta młoda
istota pozbawiła go siły. Sprawiła,
Ň
e kolana si
ħ
pod nim uginały i poczuł dziwne ssanie w
podbrzuszu.
ņ
adna kobiety nigdy takich odczu
ę
w nim nie wzbudziła. Postawił wiadra, stał i
patrzył na ni
Ģ
, jak wlewa wod
ħ
do
Ň
elaznego kociołka zawieszonego nad paleniskiem. Mali
miała opalon
Ģ
skór
ħ
, wida
ę
było,
Ň
e pracuje na dworze. Podwin
ħ
ła r
ħ
kawy bluzki,
Ň
eby si
ħ
nie zamoczyły, i dostrzegł,
Ň
e delikatny puszek na r
ħ
kach spłowiał od sło
ı
ca. Ogarn
ħ
ło go
nagłe i bardzo intensywne pragnienie, by dotkn
Ģę
jej skóry.
- Dzi
ħ
kuj
ħ
za pomoc - powiedziała. Spojrzała na niego jeszcze raz, po czym znowu
odwróciła si
ħ
do paleniska.
Zrozumiał,
Ň
e dała mu w ten sposób znak, i
Ň
powinien sobie i
Ļę
, mimo to nadal stał w
bezruchu.
- Ty jeste
Ļ
Mali, prawda?
Kiwn
ħ
ła głow
Ģ
i zdj
ħ
ła czepek. Ogie
ı
płon
Ģ
ł pod
Ň
elaznym kociołkiem, było bardzo
gor
Ģ
co i włosy Mali nad karkiem zrobiły si
ħ
zupełnie mokre od potu. Gruby warkocz si
ħ
rozplótł i uwolniony spod czepka, ci
ħŇ
ko opadł na plecy. Kilka kosmyków zwijało si
ħ
mi
ħ
kko
przy uszach.
W głowie Johana huczało. Serce tłukło si
ħ
pod mokr
Ģ
od potu koszul
Ģ
i czuł,
Ň
e lepi
Ģ
mu
si
ħ
dłonie. Na moment przymkn
Ģ
ł oczy, ale kiedy je znowu otworzył, ona nadal stała przed
nim, jeszcze pi
ħ
kniejsza i bardziej godna po
ŇĢ
dania ni
Ň
przed zamkni
ħ
ciem oczu. Znowu
pojawiło si
ħ
to intensywne pragnienie, by jej dotkn
Ģę
. Poczu
ę
delikatn
Ģ
skór
ħ
przy swojej,
poruszy
ę
jedwabiste loki nad jej uszami. Odnale
Ņę
jej usta...

Ņ
niej nigdy nie mógł sobie przypomnie
ę
, co go skłoniło,
Ň
eby tak si
ħ
zachowa
ę
. Zrobił
szybko dwa kroki w stron
ħ
paleniska, obj
Ģ
ł ramieniem szczupł
Ģ
tali
ħ
i gor
Ģ
czkowo
przyci
Ģ
gn
Ģ
ł dziewczyn
ħ
do siebie. Wyczuwał,
Ň
e jej ciało sztywnieje, stawia opór, mimo to
trzymał je mocno i z całej siły przyciskał wargi do ust Mali. Były słodkie, a oddech
dziewczyny łaskotał go w policzek. Czuł, jak pr
ħŇĢ
si
ħ
jej mocne piersi, i ogarn
ħ
ło go
podniecenie.
Policzek, jaki mu wymierzyła, sprawił,
Ň
e Johan zatoczył si
ħ
oszołomiony. Jej brunatne
oczy pociemniały i miotały błyskawice.
- My
Ļ
l
ħ
,
Ň
e najlepiej b
ħ
dzie, jak sobie pójdziesz - sykn
ħ
ła lodowato.
Johan odchrz
Ģ
kn
Ģ
ł i przeci
Ģ
gn
Ģ
ł r
ħ
k
Ģ
po głowie, jakby sprawdzał, czy jego rzadkie włosy
si
ħ
nie potargały. Czuł si
ħ
upokorzony, ale zdawał sobie spraw
ħ
z tego,
Ň
e si
ħ
wygłupił. To
ostatnie uczucie wzbudziło w nim gniew.
- Czy wiesz, kim jestem, dziewczyno? - wybełkotał. - Jestem dziedzicem maj
Ģ
tku Stornes
i byle kto nie b
ħ
dzie mnie popychał. A ju
Ň
na pewno nie słu
ŇĢ
ca, taka jak ty.
Pogardy w jej wzroku nie mo
Ň
na było mylnie zrozumie
ę
.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • xiaodongxi.keep.pl