[ Pobierz całość w formacie PDF ]
T A J N E I P O U F N E S E K R E T Y H I S T O R I I
Jan Kochańczyk
P
RZEBOJE KUCHNI
STAROPOLSKIEJ
F
RUWAJĄCE DZIKI I DANIA MIŁOSNE
© Copyright by Jan Kochańczyk & e-bookowo
Grafika i projekt okładki: e-bookowo
ISBN 978-83-63080-09-9
Wydawca: Wydawnictwo internetowe e-bookowo
Kontakt:
Wszelkie prawa zastrzeżone.
Kopiowanie, rozpowszechnianie części lub całości
bez zgody wydawcy zabronione
Wydanie I 2012
Jan Kochańczyk
P r z e b o j e k u c h n i s t a r o p o l s k i e j
W
STĘP
Obraz Bronisława Abramowicza „Uczta u Wierzynka”
przedstawia słynną krakowską biesiadę króla Kazimierza
Wielkiego i jego dostojnych gości. We wrześniu 1364 roku
do stolicy Polski zawitali między innymi cesarz Karol IV,
królowie Węgier, Danii, Cypru, a także władcy Austrii,
Brandenburgii i najmożniejsi dostojnicy znad Wisły. Wi-
dzimy na obrazie ich wspaniałe szaty, podziwiamy prze-
pych wnętrza krakowskiej kamienicy – jednak na stole
niewiele widać do skosztowania. Właściwa uczta zapewne
dopiero rozpocznie się wkrótce. Malarz miałby sporo pro-
blemów, by pokazać staropolskie dania. Kronikarze nie
rozpisują się na ich temat. Wiele słów poświęcają nato-
miast pięknej zastawie. Opisy dźwięczą od srebra i złota.
Nieważne są natomiast same smakołyki. Jan Długosz za-
notował tylko, że Wierzynek karmił gości „wszelkimi ro-
dzajami pożywienia i napojów, wszelkim ptactwem, ryba-
mi i innymi rodzajami mięs”. Na szczęście historycy dzięki
badaniom archeologicznym i pisanym źródłom z Europy
zachodniej czy południowej mogą jednak dotrzeć do ta-
jemnic kuchni staropolskiej.
W Polsce średniowiecznej lekceważono sprawy ciała. Li-
teratura nie przedstawiała problemów kultury materialnej.
4
 Jan Kochańczyk
P r z e b o j e k u c h n i s t a r o p o l s k i e j
Taka postawa przetrwała przez wieki. Największy żarłok
i opój w powieści polskiej, pan Zagłoba, pije miód, niekie-
dy gorzałkę lub wino, rzadko jednak dobiera się do jakie-
goś smakowitego mięsiwa. Niewiele się dowiadujemy na-
wet o jego genialnej zapobiegliwości jako zaopatrzeniowca
armii. Ot, pojawiły się nagle w obozie wojskowym woły,
barany i świnie. Koniec, kropka.
Główne zajęcie naszych przodków: zdobywanie, przy-
rządzanie i spożywanie darów Bożych, było praktycznie
pomijane przez literaturę piękną, być może jako działal-
ność mało poetyczna. Do wyjątków należy zaliczyć XVIII-
wieczne szkice Jędrzeja Kitowicza:
Opis obyczajów za pa-
nowania Augusta III
oraz oczywiście fragmenty
Pana Ta-
deusza
Adama Mickiewicza. Miłośnik starych książek ku-
charskich i dobrego jedzenia, genialny poeta na paryskim
bruku z rozrzewnieniem wspominał smaki i zapachy ojczy-
stego kraju. Bo przecież to właśnie one kształtują człowieka
w takim samym stopniu jak wzniosłe dokonania ducha.
Herbert George Welles pisał najzupełniej serio: „Jadło
określa świadomość”.
W Europie najlepiej zdają sobie sprawę z tej prawdy
chyba Francuzi. Może dlatego, że „ojcem literatury francu-
skiej” był syn oberżysty, lekarz Francois Rabelais, radosny
piewca kultu życia, który opisywał na przykład garnek „pe-
łen najrozmaitszego rodzaju zup, sałaty, frykasów, potra-
wek, kapusty, pieczystego, gotowanych mięsiw, kęsów so-
lonego wołu, jarzyny, szynek, wędliny, pasztetów, klusków
grochu, sera, śmietany, galaret, owoców wszelakiego ro-
dzaju”. Bohaterowie
Gargantui i Pantagruela
po dobrym
obiedzie lubili chodzić gromadą do lasu. „I tam na gęstej
5
  [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • xiaodongxi.keep.pl