[ Pobierz całość w formacie PDF ]
św. Teresa od Dzieciątka Jezus i Najświętszego Oblicza
DZIEJE DUSZY
Rozdział I
Wczesne dzieciństwo
Miłosierdzie Boże i tajemnica wybrania. Miłość dla rodziców i sióstr. Wizyta w Mans.
Charakter Teresy. Przyjaźń z Celinką. Sen o diabełkach. Słoneczne lata.
Tobie, moja droga Matko, która jesteś mi podwójnie Matką, powierzam dzieje mej duszy...
(1) W dniu, w którym kazałaś mi to uczynić, zdawało mi się, że rozproszę moje serce,
zajmując się sobą, ale Jezus dał mi zrozumieć, że stanę się miłą Jemu przez proste
posłuszeństwo; mam zresztą do zrobienia tylko jedno: Zacząć śpiewać to, co będę powtarzać
przez całą wieczność - "Zmiłowania Pańskie!!!" (2).
Zanim wzięłam pióro do ręki, uklękłam przed figurą Maryi (3), (przez którą otrzymaliśmy
tyle dowodów matczynej opieki Królowej Nieba nad naszą rodziną) i prosiłam Ją o
pokierowanie moją ręką, abym nie napisała ani jednej linii, która by Jej nie była miłą.
Następnie otworzyłam Ewangelię Świętą; wzrok mój padł na słowa: - "Jezus wszedł na górę i
przywołał do siebie tych, których sam chciał, a oni przyszli do Niego" (Mk 3,13) (4). Oto
prawdziwa tajemnica mego powołania, całego mojego życia, a przede wszystkim tajemnica
uprzywilejowania mojej duszy przez Jezusa... On nie wzywa tych, którzy są tego godni, ale
tych, których sam chce, albo, jak mówi św. Paweł: - "Bóg lituje się nad tym, nad kim zechce,
i miłosierdzie okazuje temu, nad kim chce się zmiłować. Nie zależy to więc od trudu tego, kto
chce, ani kto siÄ™ ubiega, ale od litujÄ…cego siÄ™ Boga" (Rz 9,15 i 16).
Przez długi czas pytałam siebie, dlaczego dobry Bóg ma swoich uprzywilejowanych,
dlaczego wszystkie dusze nie otrzymują łask w równym stopniu; dziwiłam się widząc, jak
obdarza nadzwyczajnymi względami Świętych, którzy w przeszłości obrażali Go, jak św.
Paweł i św. Augustyn, oraz ci, których On zmusił - rzec by można - do przyjęcia swej łaski.
Ponadto, czytając o życiu Świętych i widząc, jak Pan Nasz miał upodobanie w pieszczeniu
ich od kołyski aż do grobu, jak usuwał z ich drogi wszelkie przeszkody mogące utrudnić im
wznoszenie się ku Niemu, jak uprzedzał te dusze swymi względami, aby nie dopuścić do
przyćmienia niepokalanego blasku ich szaty chrztu, pytałam siebie: dlaczego, na przykład, tak
wielu biednych dzikich umiera, zanim mają możność usłyszeć dźwięk Imienia Bożego...
Jezus raczył pouczyć mnie o tej tajemnicy. Stawił mi przed oczyma księgę natury i
zrozumiałam, że wszystkie kwiaty przez Niego stworzone są piękne, że przepych róży i biel
Lilii nie ujmują woni małemu fiołkowi ani zachwycającej prostoty stokrotce... Zrozumiałam,
że gdyby wszystkie małe kwiatki chciały być różami, natura straciłaby swą wiosenną krasę,
pola nie byłyby umajone kwieciem...
Podobnie dzieje się w świecie dusz, w tym ogrodzie Jezusa. Spodobało Mu się stworzyć
wielkich świętych, których można porównać do Lilii i róż; lecz stworzył także tych
najmniejszych, którzy winni się zadowolić, że są stokrotkami i fiołkami, przeznaczonymi, by
radować oczy dobrego Boga, gdy je skieruje na ziemię. Doskonałość polega na tym, by
czynić Jego wolę, by być tym, czym On nas chce mieć...
Zrozumiałam też, że miłość Naszego Pana objawia się zarówno w duszy najprostszej, która w
niczym nie stawia oporu Jego łasce, jak i w najbardziej wzniosłej; ponieważ zaś właściwością
miłości jest zniżanie się, więc gdyby wszystkie dusze były podobne do dusz świętych
doktorów, oświecających Kościół blaskiem swej nauki, wówczas mogłoby się wydawać, że
dobry Bóg, zstępując do nich, nie schodzi dość nisko. On jednak stworzył dziecko, które nic
nie wie i potrafi tylko słabo kwilić; On stworzył biednego dzikiego człowieka, kierującego się
wyłącznie prawem natury, i do ich serc raczy się zniżać; to są właśnie owe polne kwiaty,
których prostota zachwyca Go... Zniżając się tak dalece, dobry Bóg okazuje swą
nieskończoną wielkość. Jak słońce oświeca równocześnie cedry i każdy mały kwiatek, jak
gdyby ten był jedynym na ziemi, tak Pan Nasz troszczy się o każdą duszę z osobna, jakby nie
miała podobnych sobie i jak w przyrodzie następstwo pór roku sprawia, że w oznaczonym
dniu może zakwitnąć najdrobniejsza stokrotka, podobnie wszystko zgodne jest z dobrem
każdej duszy.
Na pewno, moja droga Matko, zapytasz ze zdziwieniem, do czego zmierzam, bo dotÄ…d nie
powiedziałam niczego, co dotyczy historii, mego życia, ty sama jednak poleciłaś mi pisać
swobodnie to, co mi się na myśl nasunie. To, co napiszę, nie będzie - ściśle mówiąc - moim
życiorysem; będą to moje myśli o łaskach, których dobry Bóg raczył mi udzielić. Znajduję się
w tym okresie życia, kiedy mogę skierować spojrzenie w przeszłość; moja dusza dojrzewała
w tyglu doświadczeń zewnętrznych i wewnętrznych (5); obecnie jak kwiat wzmocniony burzą
podnoszę głowę i widzę, że spełniają się we mnie słowa Psalmu XXII (Pan jest moim
Pasterzem i niczego mi nie zabraknie. Postawił mnie na pastwiskach przyjemnych i
urodzajnych. Prowadził mnie słodko wzdłuż wód. Wiódł mą duszę bez zmęczenia... Bo
choćbym zeszedł w mroczną dolinę śmierci, nie będę się bał niczego złego, albowiem ze mną
będziesz, Panie) (6). Pan był dla mnie zawsze współczujący i pełen słodyczy... Powolny do
karania i pełen miłosierdzia... (por. Ps 102, 8). Toteż, moja Matko, z wielką radością
wyśpiewuję przy tobie zmiłowania Pańskie... Dla Ciebie samej pisać będę dzieje małego
kwiatka zerwanego przez Jezusa, chcę więc mówić swobodnie, bez niepokoju o styl czy
liczne dygresje. Serce matki zawsze zrozumie swe dziecko, choćby ono umiało jedynie
szczebiotać; jestem więc pewna, że zrozumiesz mnie i odgadniesz Ty, któraś ukształtowała
moje serce i ofiarowała je Jezusowi!...
Zdaje mi się, że gdyby kwiatek potrafił mówić, powiedziałby po prostu, co dobry Bóg uczynił
dla niego, bez chęci ukrywania Jego dobrodziejstw. Nie mówiłby - pod pozorem fałszywej
pokory - że jest pozbawiony uroku i woni, że słońce zniszczyło jego wspaniałość a burze
złamały łodygę, będąc jednocześnie przekonanym, że jest wręcz przeciwnie. Kwiat, który
zaczyna opowiadać swoje dzieje, cieszy się, że może mówić o przywilejach darmo
otrzymanych od Jezusa, bo wie, że nic w nim nie było takiego, co mogłoby ściągnąć na niego
Boskie wejrzenie i że jedynie miłosierdzie Boże sprawiło to wszystko, co jest w nim
dobrego... to Jezus sprawił, że wyrósł on na ziemi świętej i do głębi przesiąkniętej wonią
dziewictwa. To Jezus .sprawił, że poprzedziło go osiem Lilii lśniących bielą. W swej miłości
chciał On zabezpieczyć mały kwiatek przed zatrutym tchnieniem świata; zaledwie bowiem
korona jego zaczęła się rozchylać, Boski Zbawiciel przesadził go na górę Karmelu (7), gdzie
już dwie Lilie, które go w wiośnie życia słodko otaczały i kołysały, wydawały swą miłą
woń...
Siedem łat upłynęło, odkąd mały kwiatek zapuścił swe korze palio nie w ogrodzie Oblubieńca
dziewic, a już trzy Lilie skłaniają wokół Niego swe wonne kielichy; niedaleko inna Lilia
rozkwita pod okiem Jezusa, a dwie błogosławione łodygi, które wydały te kwiaty, są teraz
złączone na wieki w Niebieskiej Ojczyźnie... Tam to odnalazły cztery Lilie, których ziemia
nie widziała w rozkwicie... niech Jezus raczy nie zatrzymywać długo na tym obcym brzegu
pozostałych na wygnaniu kwiatów; niech cały szczep Lilii połączy się wkrótce w Niebie (8).
Oto, moja Matko, w kilku słowach zebrałam to, co Pan Bóg dla mnie uczynił; obecnie wejdę
w szczegóły mego dzieciństwa. Wiem, że to, co dla kogo innego byłoby tylko nudnym
opowiadaniem, dla twego matczynego serca będzie pełne uroku...
Co więcej, wspomnienia, które przyzywam na pamięć, są również Twoimi, przy Tobie
bowiem upłynęło moje dzieciństwo i miałyśmy szczęście posiadania tych samych
niezrównanych rodziców, którzy otaczali nas równym staraniem i jednakową tkliwością. O!
niech zechcą błogosławić najmniejszemu ze swych dzieci i wspomóc je w wysławianiu
zmiłowań Bożych!... (9).
W dziejach mej duszy przed wstąpieniem do Karmelu wyróżniam trzy odrębne okresy;
pierwszy, mimo że trwał krótko, nie jest najuboższy we wspomnienia; obejmuje on czas od
chwili rozbudzenia się mego rozumu, aż do odejścia naszej ukochanej Matki do Ojczyzny
Niebieskiej.
Bóg dał mi tę łaskę, że bardzo wcześnie rozwinął mój umysł i wspomnienia z dzieciństwa tak
głęboko utrwalił w mej pamięci, iż odnoszę wyrażenie, jakoby wczoraj miało miejsce to, o
czym będę opowiadać. W swej miłości Jezus niewątpliwie chciał mi dać poznać, jak
niezrównaną dał mi Matkę, zanim pospieszył ukoronować ją w Niebie swą Boską ręką!...
Spodobało się Panu Bogu otaczać mnie przez całe życie miłością; moje pierwsze
wspomnienia pełne są uśmiechów i najczulszych pieszczot!... ale jeśli On otoczył mnie tak
wielką miłością, napełnił nią także moje małe serduszko, czyniąc je miłującym i wrażliwym;
ja także bardzo kochałam Tatusia i Mamusię i - będąc bardzo wylewną - okazywałam im
moją czułość na tysiąc sposobów. Sposoby te były jednak niekiedy dziwaczne, jak o tym
świadczy fragment z listu Mamusi - "Maleńka jest niezrównanym figlarzem; przychodzi mnie
pieścić życząc mi śmierci: -'O! jak bym bardzo chciała, żebyś umarła, moja biedna
Mamusiu!...', skarcona zaś mówi: 'To dlatego, abyś poszła do nieba, przecież mówisz, że
trzeba umrzeć, by tam pójść'. Podobnie życzy śmierci swemu ojcu, w napadzie gorącej
miłości" (10).
Oto, co pisze o mnie mama 25 czerwca 1874 roku, kiedy miałam zaledwie osiemnaście
miesięcy: "Ojciec twój zawiesił huśtawkę; Celina nie posiada się z radości, ale trzeba widzieć
huśtającą się małą; śmieszne to, ale ona zachowuje się jak duża dziewczynka, nie ma obawy,
by wypuściła sznur z ręki, a gdy nie huśta się dość mocno - krzyczy. Przywiązujemy ją z
przodu drugim sznurem, mimo to jednak nie jestem spokojna, widzÄ…c jÄ… wzbijajÄ…cÄ… siÄ™ tak
wysoko...
Ostatnio miałam z nią dziwną przygodę. Zwyczajnie chodzę na Mszę św. o 5.30 rano.
Początkowo nie miałam odwagi zostawić jej samej, ale widząc, że się nigdy nie budzi, w
końcu zdecydowałam się na to. Kładę ją w łóżku i przysuwam kołyskę tak blisko, że jest
rzeczą niemożliwą, aby spadła. Jednego dnia zapomniałam przysunąć kołyskę. Wracam, a
małej nie ma w łóżku; w tym momencie usłyszałam krzyk; rozglądam się i widzę ją siedzącą
na krześle znajdującym się u wezgłowia, z główką leżącą na poduszce; spała w ten sposób
snem bardzo niespokojnym, bo było jej niewygodnie. Ponieważ spała, nie mogę zrozumieć
jak się to stało, że upadając usiadła na tym krześle. Podziękowałam Panu Bogu, że się jej nic
nie stało, bo jest to istotnie opatrznościowe; powinna była stoczyć się na ziemię. Strzegł ją
Anioł Stróż i dusze czyśćcowe, do których codziennie się modlę, by opiekowały się małą. Tak
ja to rozumiem... Ty przyjmij to jak chcesz!..."
Pod koniec listu mamusia dodaje: "Właśnie maleńka przyszła pogłaskać mnie rączką po
twarzy i uściskać. To biedne małe nie chce mnie ani na chwilę opuścić, jest stale ze mną;
bardzo lubi chodzić do ogrodu, ale jeśli mnie tam nie ma, nie chce zostać i płacze tak długo,
aż ją do mnie przyprowadzą"... (11). Oto fragment z innego listu: ,,Terenia pytała mnie
jednego dnia, czy pójdzie do Nieba. Powiedziałam jej, że tak, jeżeli będzie bardzo grzeczna;
na co ona odrzekła:
'Tak, ale jeśli nie będę pieszczotką, to pójdę do piekła... Dobrze jednak wiem, co zrobię; ulecę
z Tobą, gdy będziesz szła do Nieba i jak Pan Bóg będzie mógł mnie odłączyć?... będziesz
mnie mocno trzymać w swych ramionach - prawda?' Widziałam w jej oczach mocne
przekonanie, że Pan Bóg nie będzie mógł jej nic zrobić, jeśli się znajdzie w ramionach swej
matki..." (12). "Maria bardzo kocha siostrzyczkę, uważa ją za pieszczotkę; trudno inaczej, bo
mała boi się bardzo, by nie wyrządzić jej przykrości. Wczoraj chciałam dać jej różę wiedząc,
że jej to sprawi radość, ale zaczęła mnie prosić, by róży nie ścinać, bo Maria nie pozwoliła.
Zaczerwieniła się aż z przejęcia; mimo to dałam jej dwie, ale ona nie śmiała pokazać się w
domu. Daremnie tłumaczyłam jej, że róże były moje; 'ależ nie - powiedziała - one są Marii...'
To dziecko bardzo łatwo przejmuje się. Jeśli tylko trochę zawini, wszyscy muszą o tym
wiedzieć. Wczoraj niechcący rozdarła mały kawałek tapety; była w stanie godnym
pożałowania, chciała, aby to natychmiast powiedzieć Ojcu; wrócił po czterech godzinach,
wszyscy już o tym zapomnieli, ale ona przybiegła przypomnieć Marii: 'Powiedz zaraz
Tatusiowi, że rozdarłam papier.' Była jak przestępca oczekujący wyroku, jest jednak
przekonana, że łatwiej otrzyma przebaczenie, gdy przyzna się sama" (13).
Bardzo kochałam moją chrzestną matkę. Zwracałam pilną uwagę na wszystko, co się działo i
mówiło koło mnie, choć się z tym nie zdradzałam; zdaje mi się, że miałam sąd o rzeczach taki
sam, jak obecnie. Bardzo uważnie słuchałam, czego Maria uczyła Celinę, by robić to samo co
ona. Po jej powrocie od Sióstr Wizytek, chcąc otrzymać pozwolenie przebywania w jej
pokoju podczas lekcji, które dawała Celinie, byłam bardzo grzeczna i stosowałam się
całkowicie do jej woli. Zasypywała mnie też podarkami, które mimo swej małej wartości
sprawiały mi wielką przyjemność.
Byłam bardzo dumna z obu moich starszych sióstr, ale mym dziecinnym ideałem była
Paulina... Odkąd zaczęłam mówić, na zapytanie Mamusi - "O czym myślisz?" odpowiadałam
niezmiennie - "O Paulinie..." Kiedyś, wodząc paluszkiem po szybie, mówiłam - "Piszę:
Paulina!..." Słyszałam często jak mówiono, że Paulina będzie zakonnicą; nie rozumiejąc
jeszcze, co to znaczy, myślałam jednak: "Ja też będę zakonnicą". Jest to jedno z moich
pierwszych wspomnień i od tego czasu nigdy nie zmieniłam swego postanowienia!... Ciebie
to, moja droga Matko, wybrał Jezus, byś mnie Jemu zaślubiła; chociaż nie byłaś wówczas
przy mnie, już wtedy zaistniała więź pomiędzy naszymi duszami. Ty byłaś moim ideałem,
chciałam być podobna do Ciebie; Twój to przykład pociągnął mnie do Oblubieńca dziewic
już w drugim roku życia... Jakże słodkie myśli chcę Ci powierzyć!... Powinnam jednak
opowiadać dalej dzieje małego kwiatka, jego historię pełną, ale ogólną, gdybym bowiem
chciała mówić szczegółowo o moich powiązaniach z Paulina, byłabym zmuszona pominąć
wszystko inne!...
Moja droga Leońcia zajmowała również wiele miejsca w mym sercu. Kochała mnie bardzo.
Wieczorem, kiedy cała rodzina szła na przechadzkę, ona mnie pilnowała. Zdaje mi się, że
jeszcze teraz słyszę te miłe piosenki, które mi do snu śpiewała... na wszelki sposób starała się
zrobić mi przyjemność, toteż i mnie byłoby bardzo przykro, gdybym ją czymkolwiek
zmartwiła.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • xiaodongxi.keep.pl