[ Pobierz całość w formacie PDF ]
NR ID : b00209Tytu� : AntygonaPodtytu�: Prze�o�y� Kazimierz MorawskiAutor : SofoklesPrologOsoby dramatu:ANTYGONA: c�rka EdypaISMENA: jej siostraCH�R: teba�skich starc�wKREON: kr�l TebSTRA�NIKHAIMON: syn KREONATYREZJASZ: wr�bitaPOS�ANIEC:EURYDYKA: �ona KREONARzecz dzieje si� przed pa�acem kr�lewskim w Tebach.PrologANTYGONAO ukochana siostro ma, Ismeno!Czy ty nie widzisz, �e z kl�sk Edypowych�adnej za �ycia los nam nie oszcz�dza?Bo nie ma cierpie� i nie ma ohydy,Nie ma nies�awy i ha�by, kt�re byNas spo�r�d nieszcz�� pasma nie dotkn�y.C� bo za rozkaz zn�w obwie�ci� miastuTen, kt�ry teraz w�adz� w r�ku dzier�y?Czy� zas�ysza�a? Czy usz�o twej wiedzy,�e zn�w wrogowie godz� w naszych mi�ych?ISMENAO Antygono; �adna wie�� nie dosz�aDo mnie, ni s�odka, ni goryczy pe�na,Od dnia, gdy braci stracili�my obu,W bratnim zabitych razem pojedynku.Odk�d tej nocy odesz�y Argiw�wHufce, niczego wi�cej nie zazna�amNi ku pociesze, ni ku wi�kszej trosce.ANTYGONALecz mnie wie�� dosz�a, i dlatego z domuCi� wywo�a�am, by rzecz ci powierzy�.ISMENAC� to? Ty jakie� ci�kie wa�ysz s�owa.ANTYGONAO tak! Czy� nie wiesz, �e z poleg�ych braciKreon jednemu wr�cz odm�wi� grobu?�e Eteokla, jak czyni� przystoi,Pogrzeba� w ziemi w�r�d umar�ych rzeszy,A za� obwie�ci�, aby PolinikaNieszcz�sne zw�oki bez czci pozosta�y,By nikt ich p�aka�, nikt grze�� si� nie wa�y�;Maj� wi�c le�e� bez �ez i bez grobu,Na pastw� ptakom �ar�ocznym i straw�.S�ycha�, �e Kreon czci godny dla ciebie,Co m�wi�, dla mnie te� wyda� ten ukazI �e tu przyjdzie, by tym go og�osi�,Co go nie znaj�, nie na wiatr zaisteRzecz t� stanowi�c, lecz gro��c zarazemKamienowaniem ukazu przest�pcom,Tak si� ma sprawa; teraz wraz uka�esz,Czy� godn� rodu, czy wyrodn� c�r�.ISMENAGdy taka dola, to c�, o nieszcz�sna,Pruj�c czy snuj�c bym mog�a tu przyda�?ANTYGONAPatrz, by� wspomog�a i popar�a siostr�.ISMENAW jakim�e dziele? Dok�d my�l twa mierzy?ANTYGONAZe mn� masz zw�oki opatrzy� braterskie.ISMENAWi�c ty zamierzasz grzeba� wbrew ukazom?ANTYGONATak, brata mego, a dodam... i twego;Bo wiaro�omstwem nie my�l� si� kala�.ISMENANiczym dla ciebie wi�c zakaz Kreona?ANTYGONANiczym, on nie ma nad moimi prawa.ISMENABiada! O rozwa�, siostro, jak nam ojciecZgin�� w�r�d sromu i po�r�d nies�awy,Kiedy si� jemu b��dy ujawni�y,A on si� targn�� na w�asne swe oczy;�ona i matka - dwuznaczne to miano -Splecionym w�z�em swe �ycie ukr�ca;Wreszcie i bracia przy jednym dnia s�o�cuGodz� na siebie i mordercz� r�k�Jeden drugiemu �mier� srog� zadaje.Zwa� wi�c, �e teraz i my pozosta�eZginiemy marnie, je�eli wbrew prawuZ�amiemy wol� i rozkaz tyrana.Baczy� to trzeba, �e my przecie s�abe,Do walk z m�czyzn� niezdolne niewiasty;�e nam ulega� silniejszym nale�y,Tych s�ucha�, nawet i sro�szych rozkaz�w.Ja wi�c, b�agaj�c o wyrozumienieZmar�ych, �e musz� tak ulec przemocy,Pos�uszna b�d� w�adcom tego �wiata,Bo pr�ny op�r ur�ga rozwadze.ANTYGONAJa ci nie ka�� niczego, ni cho�by�Pom�c mi chcia�a, wdzi�cznem by mi by�o,Lecz st�j przy twojej my�li, a ja brataPogrzebi� sama, potem zgin� z chlub�.Niechaj si� zbratam z mym kochanym w �mierciPo �wi�tej zbrodni. A d�u�ej mi zmar�ymMi�� by� trzeba ni� ziemi mieszka�com,Bo tam zostan� na wieki; tymczasemTy tu zniewa�aj �wi�te prawa bog�w.ISMENAJa nie zniewa�am ich, nie b�d�c w mocyDzia�a� na przek�r stanowieniom w�adc�w.ANTYGONAR�b po twej my�li; ja za� wnet pod���,By kochanemu bratu gr�b usypa�.ISMENAO ty nieszcz�sna! Serce dr�y o ciebie.ANTYGONANie troszcz si� o mnie; nad twoim rad� losem.ISMENAAle nie zdradzaj twej my�li nikomu,Kryj twe zamiary, ja te� je zataj�.ANTYGONAO nie! M�w g�o�no, bo ci�kie ty ka�nie�ci�gn�� by� mog�a milczeniem na siebie.ISMENAZ �ar�w twej duszy mro�ne mieciesz s�owa.ANTYGONALecz mi�a jestem tym, o kt�rych stoj�.ISMENAJe�li podo�asz w trudnym mar po�ciguANTYGONAJak nie podo�am, to zaniecham dzie�a.ISMENANie trza si� z g�ry porywa� na mary.ANTYGONAKiedy tak m�wisz, wstr�t budzisz w mym sercuI s�usznie zmierzisz si� tak�e zmar�emu.Pozw�l, bym ja wraz z moim za�lepieniemSpojrza�a w oczy grozie; bo ta grozaChlubnej mi �mierci przenigdy nie wydrze.ISMENAJe�li tak mniemasz, id�, lecz wiedz zarazem,�e� nierozwa�na, cho� mi�ym ty� mi�a.[Rozchodz� si�. Wchodzi CH�R.]ParodosCH�RO s�o�ca grocie, co� jasno zn�w TebomB�ysn�� po trudach i znoju,Z�ote dnia oko, przy�wiecasz ty niebomI w Dirki nurzasz si� zdroju.Witaj! Ty� sprawi�, �e wrog�w mych krocieW dzikim pierzchn�y odwrocie.Bo Polinika gniewny sp�rKrwawy za�eg� w ziemi b�j.Z chrz�stem zapad�, z szumem pi�r�nie�nych or��w lotny r�jI zbroice liczne b�ys�y,I z szyszak�w pi�ra trys�y.I wr�g ju� wie�cem dzid gro�nych otoczy�Siedmiu bram miasta gardziele,Lecz pierzch�, nim w mojej krwi strugach si� zbroczy�,Zanim Hefajstos ognisty w popielePogr��y� mury, bo z ty�u nawa�emRun�� na smoka Ares z wojny sza�em.Bo Zeus nie cierpi dumnych g��w,A widz�c ich wynios�y lotI z�ota chrz�st, i pych� s��w;Wypu�ci� sw�j piorunny grotI w zwyci�stwa samym proguSkarci� but� w dumnym wrogu.A ugodzony wznak na ziemi� runieTen, kt�ry w nami�tnym gniewieMiasto pogrzeba� chcia� w ognia ca�unieI jak wicher d�� w zarzewie.Leg� on od Zeusa gromu powalony;Innym zn�w Ares inne znaczy zgony.Bo siedmiu - siedmiu strzeg�o wr�t,Na m�a m�� wymierzy� d�o�;Dzi� w stosach l�ni za zwyci�stw trudKu Zeusa czci pobitych bro�.Ale przy jednej miasta bramieNie b�yszczy �aden chwa�y �up,Gdzie brat na brata podni�s� rami�,Tam obok trupa poleg� trup.Wi�c teraz Nike, czci syta i s�awy,Zwraca ku Tebom radosne swe oczy.Po twardym znoju i po walce krwawejRzezi wspomnienie niech serca nie mroczyId�my do �wi�ty�, a niechaj na przodzieTeb skoczny Bakchos korowody wiedzie.Przodownik CH�RULecz ot� widz�, jak do nas tu zd��aKreon, co ziemi� t� w�ada;Nowy b�stw wyrok go w my�lach pogr��a,Wa�ne on plany wa�y i uk�ada.Widno, �e zbada� chcia�by nasze zdanie,Skoro tu starc�w wezwa� na zebranie.[Wchodzi KREON.]Epeisodion I, Stasimon IEpeisodion IKREONO Teba�czycy, nareszcie bogowieZ burzy i wstrz��nie� wyrwali to miasto,A jam was zwo�a� tutaj przed innymi,Bo�cie wy byli podporami tronuZa Laijosa i Edypa rz�d�wI po Edypa zgonie m�odzieniaszkompewn� sw� rad� s�u�yli�cie ch�tnie.Kiedy za� oni za losu wyrokiemPolegli obaj w bratob�jezej walce,Krwi� pokalawszy braterskie prawice,Wtedy ja w�adz� i tron ten obj��em,Kt�ry mi z prawa po zmar�ych przypada.Trudno jest dusz� przenikn�� cz�owieka,Jego zamysly i pragnienia, zanimOn ich na szerszym nie ods�oni polu.Ja tedy w�adc�, co by rz�dz�c miastem,Wnet si� najlepszych nie ima� zamys��wI �mia�o woli swej nie �mia� ujawni�,Za najgorszego uwa�a�bym pana.A gdyby wy�ej nad dobro publiczneK�ad� zysk przyjaci�, za nic bym go wa�y�.I nie milcza�bym, na Zeusa przysi�gamWszechwidz�cego, gdybym spostrzeg� zgub�Zamiast zbawienia krocz�c� ku miastu.Nigdy te� wroga nie chcia�bym ojczyznyMie� przyjacielem, o tym prze�wiadczony,�e nasze szcz�cie w szcz�ciu miasta le�yI jego dobro przyjaci� ma rai�.Przez te zasady podnosz� to miastoI tym zasadom wierny obwie�ci�emUkaz ostatni na Edypa syn�w:Aby dzielnego w walce Eteokla,Kt�ry w obronie poleg� tego miasta,W grobie pochowa� i uczci� ofiar�,Kt�ra w kraj zmar�ych za zacnymi idzie;Brata za� jego - Polinika mniemam -Kt�ry to bog�w i ziemi� ojczyst�Naszed� z wygnania i ognia po�og�Zamierza� zniszczy�, i swoich rodak�wKrwi� si� napoi�, a w p�ta wzi�� drugich,Wyda�em rozkaz, by chowa� ni p�aka�Nikt si� nie wa�y�, lecz zostawi� cia�oPrzez psy i ptaki w polu poszarpane.Taka ma wola, a nie �cierpi� nigdy,By �li w nagrodzie wyprzedzili prawych.Kto za to miastu dobrze �yczy,W zgonie i w �yciu dozna mej opieki.Przodownik CH�RUTak wi�c, Kreonie, raczysz rozporz�dza�Ty co do wrog�w i przyjaci� grodu.A wszelka w�adza zaprawd� ci s�u�yI nad zmar�ymi, i nami, co �yjem.KREONA wi�c czuwajcie nad mymi rozkazy.Przodownik CH�RUPole� m�odszemu stra� nad tym i piecz�.KREONPrzecie� tam stoj� stra�e w pogotowiu.Przodownik CH�RUCzego� by� tedy od nas jeszcze ��da�?KREONBy�cie niesfornym stan�li oporem.Przodownik CH�RUG�upi ten, kto by na �mier� si� nara�a�.KREONTak, �mier� go czeka! Lecz wielu do zgubyPopchn�a ��dza i zysku rachuby.[Wchodzi STRA�NIK.]STRA�NIKO najja�niejszy, nie powiem, �e w biegu�piesz�c ja tutaj tak si� zadysza�em;Bom ja raz po raz przystawa� po drodzeI chcia�em nazad zawr�ci� z powrotem.A dusza tak mi m�wi�a,co chwila:Czemu� to, g�upi, ty karku nadstawiasz?Czemu� tak lecisz? Przecie� mo�e innyDonie�� to ksi�ciu: na c� ty masz skomle�?Tak sobie my�l�c, �pieszy�em powolnie,A kr�tka droga wraz mi si� wzd�u�a�a.Na koniec my�l�: niech b�dzie, co b�dzie,I staj�, ksi���, przed tob�, i powiem,Cho� tak po prawdzie sam nie wiem zbyt wiele.A zreszt� tusz�, �e nic mnie nie czeka;Chyba, co w g�rze by�o mi pisane.KREONC� wi�c nadmiern� przejmuje ci� trwog�?STRA�NIKZaczn� od siebie, �em nie zrobi� tego,Co si� zdarzy�o, anim widzia� sprawcy�em wi�c na �adn� nie zarobi� kar�.KREONDzielnie warujesz i wa�ujesz spraw�;Lecz jasne, �e co� przynosisz nowego.STRA�NIKBo to niesporo na plac ze z�� wie�ci�.KREONLecz m�w ju� w ko�cu i wyno� si� potem!STRA�NIKA wi�c ju� powiem. Trupa kto� co tylkoPogrzeba� skrycie i wyni�s� si� chy�kiem;Rzuci� gar�� ziemi i uczci� to cia�o.KREONCo m�wisz? Kt... [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • xiaodongxi.keep.pl