[ Pobierz całość w formacie PDF ]
�amekSens �yciaWst�pKa�dy z nas chcia�by znale�� sens swojego �ycia. Mo�na go szuka� na wielesposob�w. W tej ksi��ce poznacie kilka mo�liwo�ci, jak tego dokona�.Jest to ksi��ka o rozwoju osobistym i duchowym, o poszukiwaniu szcz�cia isatysfakcji z �ycia, o pieni�dzach i pracy, o Polsce i ca�ym �wiecie, oreligiach iBogu, o intuicji i tolerancji, o polityce i sukcesie, o tym wszystkim, co sk�adasi�na nasze �ycie.Niew�tpliwym atutem tej ksi��ki jest jej aktualno��. Opisuje ona zagadnienia,kt�re dotycz� nas teraz - w 2003 roku. Ksi��ka porusza tematy kiepskiej sytuacjigospodarczej naszego kraju, nieuczciwych polityk�w, ale r�wnie� wojny zterroryzmem i kwesti� klonowania ludzi.Mimo �e ksi��ka porusza bardzo wa�ne tematy, to jest ona napisana z du�ympoczuciem humoru. Dlatego czytaj�c j� zapewne nieraz si� u�miechniecie.Aby u�atwi� odbi�r znajduj�cych si� w niej informacji, ksi��ka ta ma posta�fabularn�. G��wnym bohaterem jest osoba, kt�rej w�a�nie zawali� si� ca�y �wiat.Straci�a prac�, dach nad g�ow� i �rodki do �ycia. Gdy znajduje si� na samymdnie, w jej �wiat wkracza kto�, kto wyci�ga do niej pomocn� d�o�. Od tegomomentu ucze� i Mistrz krocz� wsp�ln� drog�, odkrywaj�c stopniowo przedsob� swoje tajemnice.Ksi��ka ta r�ni si� od wielu innych ksi��ek, kt�re traktuj� o takichzagadnieniach jak sukces, szcz�cie, rozw�j osobisty czy duchowy. Ksi��ka�Sens �ycia" nie stara si� przekaza� jedynych s�usznych pogl�d�w. Przedstawiaona r�ne koncepcje, z kt�rych ka�dy czytelnik wybierze te, kt�re muodpowiadaj�. Dlatego te� ksi��ka ta wymaga my�lenia. Zabieraj�c si� do jejlektury b�dziesz musia� nieraz g��biej si� zastanowi� nad sob�, swoim �yciem iotaczaj�cym ci� �wiatem. Je�eli si� tego nie boisz, to ta ksi��ka jestprzeznaczona w�a�nie dla ciebie.Zapraszam do jej lektury.Aleksander �amekPo przeczytaniu ksi��ki napisz par� s��w na jej temat. Co Ci si� w niejpodoba�o, a co nie. Jakie zagadnienia warto by�oby rozwin��, a jakie skr�ci�.Pisz na adres alamek@smiech.org.Rozdzia� 1Jest ju� niemal ciemno. Na ma�ej, warszawskiej uliczce czas jakby stan�� wmiejscu. �aden ruch nie wskazuje up�ywu czasu. Nagle z tego letargu uliczk�budzi nieznajomy, kt�ry postanowi� wtargn�� w jej �wiat. Nieznajomy, o czymon sam w tym momencie jeszcze nie wie, ma sta� si� nied�ugo bohaterempewnej bardzo poczytnej ksi��ki. Ale na razie nie uprzedzajmy fakt�w.Nieznajomy, jak na nieznajomego, jest ca�kiem dobrze ubrany. Ma na sobiegarnitur, koszul�, krawat, eleganckie buty. W lewej r�ce trzyma butelk�wysokoprocentowego napoju. Butelka jest ju� prawie pusta. Co si� sta�o z jejzawarto�ci�? �atwo si� tego domy�le� po chwiejnym kroku nieznajomego. Onsam do ko�ca nie zdaje sobie spraw� z tego, co si� wok� niego dzieje. Ale niema to wi�kszego znaczenia, gdy� nie dzieje si� tam nic ciekawego.Czy to przez przypadek, czy te� przez ironi� losu, nasz nieznajomy wkraczaw nasz� ma�� uliczk�. Przemieszczaj�c si� od jednego je kraw�nika dodrugiego, systematycznie pnie si� w g��b uliczki. Dok�d go zaprowadzi tadroga? Uliczka ko�czy si� �lepym murem. Tak wi�c czy nasz bohater b�dziemusia� zawr�ci�? Nie tym razem. Jego dzisiejsze plany nie uwzgl�dniaj�dotarcia do ko�ca uliczki. W zupe�no�ci wystarczy mu znajduj�cy si� w jejpo�owie �mietnik. Bohater resztkami si� dochodzi do �mietnika i zwestchnieniem k�adzie si� obok niego. Tak, tu mu b�dzie dobrze. Przynajmniejtej nocy. Dobranoc.Rozdzia� 2Dzisiaj zapowiada si� ciep�y dzie�. Tak przynajmniej mo�na wywnioskowa�ze s�o�ca, kt�re od samego rana grzeje pe�n� si��. Jednak nie ka�demu toodpowiada. Nasz bohater w�a�nie zaczyna si� budzi�. Otwiera powoli oczy inatychmiast je znowu zamyka, nie mog�c wytrzyma� padaj�cych prosto na jegotwarz promieni s�o�ca. Po chwili zas�ania oczy r�k� i ponownie, ostro�nie jeotwiera. Po minucie jego wzrok ju� w pe�ni przyzwyczaja si� do silnego s�o�ca.Bohater wstaje powoli i zaczyna niepewnie rozgl�da� si� po uliczce.Zapewne zastanawia si� sk�d si� tu wzi��. Nagle co� sobie przypomina. Nie jestto co� mi�ego, gdy� jego twarz wykrzywia si� w przykrym grymasie.Gdy bohater zmaga si� ze swoj� pami�ci�, uliczka wita nowego go�cia. Zzazakr�tu wchodzi do niej ubrany w �achmany m�czyzna. Pierwsze spojrzenie naniego od razu nasuwa nam wniosek, �e jego status materialny nie jest zbytwysoki. Najprawdopodobniej jest �ebrakiem. �ebrak na pewno nie jest tu po razpierwszy, gdy� pewnym krokiem idzie w stron� �mietnika. Tymczasem nasz bohaternie�wiadomy maj�cego nast�pi� kontaktu, spogl�dana zegarek na r�ce, a nast�pnie si�ga po portfel do wewn�trznej kieszenimarynarki i wyjmuje go. Szybko zagl�da do �rodka i z nieweso�� min� zauwa�a,�e jest w nim tylko banknot 10-cio z�otowy oraz troch� monet.W tym momencie w ko�cu dociera do niego, �e nie jest sam w uliczce.Podnosi wzrok na zbli�aj�cego si� �ebraka. �ebrak bez ceregieli zwraca si� doniego.- Czy to tw�j �mietnik?Bohater mamrocze odpowied�.- Nie.�ebrak niemal rozkazuj�cym tonem odpowiada mu.- To odsu� si�.Bohater mimowolnie wykonuje polecenie �ebraka i odsuwa si� na bok. �ebrakpodchodzi do �mietnika i zaczyna w nim grzeba�. Bohater z niedowierzaniemkr�ci g�ow� i przygl�da si� �ebrakowi. �ebrak zauwa�a to i odzywa si�.- No co, ja tu pracuj�.- Pracujesz?- Musz� jako� zarabia� na �ycie. No nie?Bohater przygl�da mu si� niepewnie. �ebrak nie przerywaj�c pracy w �mietnikupyta si� bohatera.- A ty gdzie pracujesz?- Gdzie?- Przesta� mnie przedrze�nia�. Chyba potrafisz odpowiedzie� na proste pytanie?- Wcale nie jest takie proste.- Czyli nie masz pracy?- Chyba tak.- A wi�c jeste� bezrobotnym. To obecnie bardzo popularny zaw�d. Nie s�dzisz?Bohater nie odpowiada. Ten �ebrak chce sobie najwidoczniej z niego pokpi�!- Ale ten �mietnik jest m�j, wi�c musisz sobie znale�� prac� gdzie indziej.- Nie ma sprawy - odpowiada s�abym g�osem bohater.- Ty� si� chyba czego� na�pa�? Masz jaki� towar do zbycia?Bohater rozgl�da si� dooko�a, szukaj�c wzrokiem butelki. Butelka le�yniedaleko. Jest pusta. Bohater z �alem w g�osie odpowiada.- Ju� nie.- Co� ty taki ponury. U�miechnij si�, przecie� mamy pi�kny dzie�. - �atwo cim�wi�. Ty w�a�nie nie straci�e� pracy i nie zosta�e� wyrzucony nabruk.�ebrak przygl�da mu si� uwa�nie.- A wi�c my�lisz, �e ja mam prac� i mieszkanie? Masz kole� niez�e poczuciehumoru.- Chodzi�o mi o to, �e ...�ebrak mu przerywa.- Wiem o co ci chodzi�o mazgaju. Po prostu chcesz zrzuci� win� za swojeponure samopoczucie na innych i z�y los. O nie m�j drogi, tym sposobem dalekonie zajdziesz. Tak si� sk�ada, �e wiem co� o tym. Kiedy� te� tak robi�em. Ale tosi� zmieni�o. Teraz polegam tylko na sobie. I widzisz jak daleko zaszed�em.Bohater lustruje krytycznym wzrokiem �ebraka i odpowiada.- W�a�nie widz�.�ebrak nie kryj�c z�o�liwo�ci odpowiada.- Nie wiesz idioto, �e to nie szata zdobi cz�owieka? Z twojego ubioru wynikajednak, �e dla ciebie faktycznie najwa�niejszy jest wygl�d. C�. Mo�na i tak.Ale wracaj�c do mnie. Jestem cz�owiekiem, kt�ry sam stanowi o swoim �yciu.To ja decyduj� gdzie �yj� i co robi�. Jestem wolny. I co najwa�niejsze, jestemszcz�liwy.Bohater z niedowierzaniem i obrzydzeniem pokazuje na �mietnik.- Jak mo�na by� szcz�liwym �yj�c w taki spos�b?- Klucz do szcz�cia tkwi tu - m�wi�c to �ebrak stuka si� palcem w czo�o idoka�cza. - Powiniene� to zapami�ta�, gdy� chyba od dzisiaj zaczynasz �ycie namoim poziomie.Bohater nie odpowiada tylko spogl�da przed siebie ponuro. �ebrak chowa doworka znalezione w �mietniku rzeczy i zbiera si� do odej�cia. Co� go jednakpowstrzymuje. Spogl�da jeszcze raz uwa�nie na bohatera.- Czy masz chocia� blade poj�cie, jak sobie b�dziesz radzi� w tej nowejsytuacji?- Nie za bardzo.�ebrak chwil� si� namy�la, po czym odzywa si�.- Wiesz co. Kiedy� by�em w takiej samej sytuacji jak ty. Aby tutaj prze�y�musia�em uczy� si� na swoich b��dach. Ty nie musia�by� tego robi�, je�eli by�mi przez jaki� czas towarzyszy�. M�g�bym ci pokaza�, jak u�o�y� sobie �ycie wtak nieciekawej dla ciebie sytuacji.Nasz bohater jest realist�. Wie, �e nie ma nic za darmo. - A co chcia�by� wzamian?- Tylko jedn� drobn� rzecz - �ebrak u�miecha si� niewinnie.- Co takiego?- Musia�by� nazywa� mnie Mistrzem.Bohater krzywo u�miecha si�.- Nie ma mowy. Ale dzi�ki za propozycj�.- Widz�, �e rozpiera ci� jeszcze duma. Ale nie przejmuj si�. Gdy b�dzieszmusia� zacz�� �ebra� na ulicy i spa� pod go�ym niebem, to wyleczysz si� z niej.�ebrak podnosi worek i powoli odchodzi. Bohater niepewnie rozgl�da si�. Zerkana �mietnik, a nast�pnie na �ebraka. W ko�cu wo�a.- Hej, zaczekaj!�ebrakowi najwidoczniej wysiad� aparat s�uchowy, bo nie zwraca uwagi nawo�anie bohatera. Bohater wo�a g�o�niej.- Zaczekaj, musz� si� zastanowi�.Aparat nadal nie dzia�a. W ko�cu bohater zdesperowany wypowiada magicznes�owa.- Zaczekaj, Mistrzu!S�owa te najwidoczniej powoduj� w��czenie si� aparatu, gdy� �ebrak, aw�a�ciwie Mistrz zatrzymuje si� w p� kroku. Zastyga na chwil�, a nast�pniepowoli odwraca si� do bohatera.- S�ucham ci� m�j uczniu.Bohater, a w�a�ciwie ju� ucze� podchodzi do Mistrza.- Mog� ci� nazywa� Mistrzem, ale musisz mi udowodni�, �e naprawd�zas�ugujesz na to, aby ci� tak nazywa�.Mistrz bez zmru�enia oka odpowiada.- Masz to jak w banku. Idziemy?Ucze� kiwa przytakuj�co g�ow�. Mistrz i ucze� kieruj� si� ku wyj�ciu z uliczki.Gdzie ich zaprowadzi wsp�lna podr�? To wie chyba tylko autor tej ksi��ki.Rozdzia� 3Po wyj�ciu z uliczki Mistrz i ucze� wchodz� na jedn� z ruchliwych ulicWarszawy. Przechodnie niepewnie zerkaj� na ubranego w �achmany Mistrza.Ten widz�c to, zwraca si� do ucznia. - Wiesz co, chyba zwracam z... [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • xiaodongxi.keep.pl