[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Amanda Scott
KONKURY
Dedykuj
ħ
June F., Sharon K., Mensch, Angeli J., Ginger
i Daynie - i wszystkim pozostałym osobom,
które asystowały przy powstawaniu tej powie
Ä»
ci.
Dzi
ħ
kuje, Wam bardzo!
1
Pogórze Szkocji. 25 marca 1765 roku
P
enelopa MacCrichton siedziała nieruchomo. Ledwie
Ä»
miała oddycha
Ä™
, kiedy obserwowała
wysok
Ä¢
, barczyst
Ä¢
sylwetk
ħ
, która zbli
Ň
ała si
ħ
do niej przez otulon
Ä¢
w mgł
ħ
g
ħ
stwin
ħ
zagajnika.
Przy boku widma st
Ä¢
pał bezszelestnie olbrzymi czarno-szary ogar, niczym ulotny cie
ı
szatana.
Był dobrze zbudowanym, przystojnym młodzie
ı
cem w kilcie w szaro-zielon
Ä¢
krat
ħ
przepasanym u boku krótkim szkockim sztyletem. Na ramiona spływały mu kruczoczarne włosy,
faluj
Ä¢
c w rytm kroków bosych, ubłoconych po kostki stóp. Zaci
ħ
ty grymas na twarzy
nadchodz
Ä¢
cego nadawał jej wyraz zaskoczenia i zło
Ä»
ci, ale to nie przera
Ň
ało Penelopy. Widywała
tego m
ħŇ
czyzn
ħ
z nieodł
Ä¢
cznym psiskiem wystarczaj
Ä¢
co cz
ħ
sto, by przywykn
Ģę
do ich wygl
Ä¢
du.
Ani on, ani pies nie rozgl
Ä¢
dali si
ħ
po zaro
Ä»
lach i drzewach, ale dziewczyna doskonale wiedziała,
Ň
e nawet najwi
ħ
ksza g
ħ
stwina nie jest dla tej osobliwej pary przeszkod
Ä¢
wi
ħ
ksz
Ä¢
, ni
Ň
byłaby dla
jakichkolwiek innych duchów.
M
ħŇ
czyzna miał szerokie usta, których linia zdradzała wrodzone okrucie
ı
stwo, a w
Ä¢
skie
szparki oczu spogl
Ä¢
dały twardo Jak odpryski stali, znamionuj
Ä¢
c albo gniew, albo bezdenne
przygn
ħ
bienie. Jak za ka
Ň
dym poprzednim razem
Ň
adne z widm nie dawało oznak tego,
Ň
e jest
Ä»
wiadome jej obecno
Ä»
ci, i jak zawsze min
ħ
li j
Ä¢
absolutnie bezszelestnie. Brak odgłosów st
Ä¢
pania
mo
Ň
na było ostatecznie zło
Ň
y
Ä™
na karb wilgotnej, nasi
Ä¢
kni
ħ
tej topniej
Ä¢
cym
Ä»
niegiem ziemi,
pokrytej w dodatku grub
Ä¢
warstw
Ä¢
ple
Ä»
ni z listowia, które w ci
Ä¢
gu minionych stuleci co roku
opadało z g
ħ
sto rosn
Ä¢
cych drzew. Ale gał
ħ
zie, zarastaj
Ä¢
ce szlak ich w
ħ
drówki, powinny
przynajmniej zaszele
Ä»
ci
Ä™
, jak zwykle, gdy kto
Ä»
przechodził
Ä»
cie
Ň
k
Ä¢
. Niezm
Ä¢
cona cisza słusznie
wi
ħ
c wydała si
ħ
Penelopie nienaturalna.
Nagle jej uwag
ħ
odwrócił d
Å…
wi
ħ
czny werbel trznadla. Czarno-biały ptaszek podskakiwał na
gał
Ä¢
zce, zwinnie wybieraj
Ä¢
c ze szczelin w korze insekty i nasionka. Kiedy znowu zwróciła oczy
w kierunku tajemniczej pary, nie ujrzała ani
Ä»
ladu po postawnym piechurze i olbrzymim psie.
Nie próbowała nawet i
Ļę
ich tropem, wiedz
Ä¢
c z poprzednich usiłowa
ı
, jak bezowocny byłby to
wysiłek. Nie wyrzucała sobie nawet chwilowej nieuwagi, bo do
Ä»
wiadczenie nauczyło j
Ä¢
,
Ň
e obie
zjawy potrafi
Ä¢
znika
Ä™
wprost na jej oczach. M
ħŇ
czyzna i jego pies nie byli stworzeniami
pochodz
Ä¢
cymi z tej ziemi! Z u
Ä»
miechem satysfakcji podniosła si
ħ
ze zwalonego pnia, na którym
siedziała. Chocia
Ň
znowu jej si
ħ
wymkn
ħ
li, wypełniła zamierzony plan: przyszła tu bowiem z
tym zamiarem, by ich ujrze
Ä™
- jakby składała wizyt
ħ
zaprzyja
Å…
nionej parze starych przyjaciół.
Ostatni raz widziała ich wiele miesi
ħ
cy temu, jeszcze zanim zima otuliła górsk
Ä¢
krain
ħ
pierzyn
Ä¢
Ä»
nie
Ň
nego puchu. Od dwóch tygodni w powietrzu czu
Ä™
było wo
ı
rychłej wiosny, lecz przed-
wio
Ä»
nie okazało si
ħ
tego roku wyj
Ä¢
tkowo wilgotne i deszczowe. Nie mo
Ň
na było wyprowadza
Ä™
dzieci na dwór tak cz
ħ
sto, jak by chciały, a to oznaczało,
Ň
e Penelopa miała mniej czasu dla
siebie. Co prawda Maria, hrabina Baldarcane, okazywała jej du
Ň
o serdeczno
Ä»
ci, sama bowiem
miała za sob
Ä¢
dzieci
ı
stwo sp
ħ
dzone jako osoba zale
Ň
na od dobrej woli obcych. Niewielu spo
Ä»
ród
arystokracji wiedziało - tak jak ona - jakim ci
ħŇ
arem mo
Ň
e by
Ä™
dla dobroczy
ı
cy wdzi
ħ
czno
Ļę
.
Dokładała stara
ı
, by nie wykorzystywa
Ä™
szczerej sympatii, jak
Ä¢
Penelopa okazywała trojgu jej
pociech, małoletnich dziedziców rodu Baldarcane.
Kiedy wi
ħ
c w okolicy Dnia Zwiastowania hrabia postanowił wykorzysta
Ä™
lepsz
Ä¢
pogod
ħ
na
podró
Ň
z rodowego zamku do jednej z posiadło
Ä»
ci, Dunraven Castle przy brzegu jeziora Creran,
by zebra
Ä™
zaległ
Ä¢
dzier
Ň
aw
ħ
, jego mał
Ň
onka uprosiła,
Ň
eby zabrał ze sob
Ä¢
j
Ä¢
i gromadk
ħ
dziatwy -
troje rodzonych i dwójk
ħ
przyj
ħ
t
Ä¢
na wychowanie z zaprzyja
Å…
nionej rodziny. Uczyniła nawet
wi
ħ
cej, bo gdy ranek po ich przybyciu wstał rze
Ä»
ki i pogodny, ogrzewaj
Ä¢
c wesołymi promieniami
sło
ı
ca zamglon
Ä¢
to
ı
jeziora, oznajmiła Penelopie,
Ň
e ten dzie
ı
dziewczyna ma tylko dla siebie.
- Ja zajm
ħ
si
ħ
dzie
Ä™
mi, skarbie - powiedziała. - Ty za
Ä»
rób, co ci si
ħ
Ň
ywnie podoba. Duncan
zabrał Chuffa i dwóch ludzi i popłyn
ħ
li na drug
Ä¢
stron
ħ
jeziora, do swojego dziedzicznego zamku
Shian, by sprawdzi
Ä™
, czy wszystko tam jest w porz
Ä¢
dku. Poleciłam kucharce,
Ň
eby przygotowała
koszyk piknikowy dla dzieci i dla mnie. Zrobimy sobie wycieczk
ħ
na szczyt pagórka z tyłu
zamku. Tam powinni
Ä»
my mie
Ä™
przez cały dzie
ı
słoneczn
Ä¢
i ciepł
Ä¢
pogod
ħ
. Je
Ä»
li wi
ħ
c pó
Å…
niej
nabierzesz ochoty na towarzystwo, z Å‚atwo
Ä»
ci
Ä¢
nas tam odnajdziesz.
Rozkoszuj
Ä¢
c si
ħ
samotno
Ä»
ci
Ä¢
, Penelopa zaw
ħ
drowała a
Ň
do Zw
ħŇ
ki, osady poło
Ň
onej na
północno-wschodnim kra
ı
cu jeziora, a stamt
Ä¢
d w poszukiwaniu znajomych widm wybrała si
ħ
na
zachodni brzeg i zagł
ħ
biła w puszcz
ħ
, porastaj
Ä¢
c
Ä¢
zbocza nad wie
ŇĢ
Shian. Teraz, gdy misja
zako
ı
czyła si
ħ
sukcesem, z lekkim sercem wracała do Dunraven. Id
Ä¢
c, rozgl
Ä¢
dała si
ħ
swobodnie
i zauwa
Ň
ała wiele zmian, które wcze
Ä»
niej umkn
ħ
Å‚y jej uwagi. Przez wierzchni
Ä¢
warstw
ħ
zmurszałej
Ä»
ciółki przebijały si
ħ
ju
Ň
pierwsze listki przebi
Ä»
niegów i le
Ä»
nego szczawiu, spragnione
powietrza i sło
ı
ca. Wilczomlecz o rozło
Ň
ystych i grubych li
Ä»
ciach, które przypominały płaty
br
Ä¢
zowej i czerwonawej skóry, puszczał nowe p
ħ
dy. Mogła sobie z łatwo
Ä»
ci
Ä¢
wyobrazi
Ä™
, jak za
kilka miesi
ħ
cy las rozja
Ä»
ni si
ħ
złocistymi spodkami, pełnymi dziwacznie ukształtowanych
kwiatów tej ro
Ä»
liny.
Pokrzywy prostowały łodygi, które wilgotny
Ä»
nieg przygi
Ä¢
ł i rozpłaszczył na ziemi. W k
ħ
pach
fiołków w
Ä»
ród zeszłorocznych li
Ä»
ci połyskiwały skrawki soczystej zieleni nowych listeczków.
Zagl
Ä¢
daj
Ä¢
c w ich wydłu
Ň
one sto
Ň
ki, dojrzała stulone jeszcze nie
Ä»
miało p
Ä¢
czki kwiatów. W
plamach słonecznego blasku pyszniła si
ħ
nowymi li
Ļę
mi chelidonia, a w pobli
Ň
u strumyka rosła
jej wy
Ň
sza odmiana o łodygach nabrzmiałych ju
Ň
Ň
ółtawym sokiem, który Maria wykorzystywała
jako płyn do przemywania oczu. Penelopa dowiedziała si
ħ
od niej,
Ň
e korzenie tej ro
Ä»
liny
stanowi
Ä¢
doskonałe remedium na wiele schorze
ı
.
Wynurzyła si
ħ
z lasu na wysoko
Ä»
ci Zw
ħŇ
ki i przez chwil
ħ
stała, napawaj
Ä¢
c si
ħ
panoram
Ä¢
długiego odgał
ħ
zienia jeziora, które ci
Ä¢
gn
ħ
Å‚o si
ħ
hen w dole. Przypomniała sobie map
ħ
Pogórza,
która wisiała na
Ä»
cianie gabinetu hrabiego w Baldarcane. Loch Creran miał kształt litery v o
niesymetrycznych ramionach. DÅ‚u
Ň
sze rami
ħ
rozci
Ä¢
gało si
ħ
niemal sze
Ļę
mil z północnego
wschodu na południowy zachód, podczas gdy krótsze wrzynało si
ħ
na dwie mile w l
Ä¢
d z
południowego wschodu na północny zachód. Dłu
Ň
sza odnoga miała na jednej trzeciej wysoko
Ä»
ci
przew
ħŇ
enie, z nieodpart
Ä¢
logik
Ä¢
ochrzczone przez miejscowych Zw
ħŇ
k
Ä¢
. Przy zachowaniu
pewnej ostro
Ň
no
Ä»
ci piechur mógł si
ħ
tam wa
Ň
y
Ä™
przekroczy
Ä™
jezioro w bród.
Jezioro brało swój pocz
Ä¢
tek w nurtach płyn
Ä¢
cej dolin
Ä¢
Creran rzeczki, któr
Ä¢
co roku zasilały
stopione
Ä»
niegi, spływaj
Ä¢
ce z pobliskich gór. Nadmiaru wód pozbywało si
ħ
za
Ä»
w pobli
Ň
u
wysepki Eriska, gdzie uj
Ä»
cie Lynn of Lome Å‚
Ä¢
czyło Loch Creran z jeziorem Linnhe. Zamek Shian
- spu
Ä»
cizna brata Penelopy - tkwił dokładnie w zagi
ħ
ciu owego v, a cała posiadło
Ļę
obejmowała
ziemie na północ od warowni po cie
Ä»
nin
ħ
Appin. Na przeciwległym brzegu jeziora rozci
Ä¢
gała si
ħ
po horyzont posiadło
Ļę
Dunraven. Niegdy
Ä»
była to forteca strzeg
Ä¢
ca ziem mo
Ň
nych Campbellów
od grabie
Ň
czych najazdów maruderów, ci
Ä¢
gn
Ä¢
cych z hrabstwa Appin. Obecnie maj
Ä¢
tek ten
stanowił jeszcze jedn
Ä¢
z licznych posiadło
Ä»
ci rodu Baldarcane’ów. Strome zbocza wzniesienia
Dunraven, zwie
ı
czonego murami zamku, zieleniły si
ħ
k
ħ
pami wrzosu i paproci. SÅ‚o
ı
ce
malowało to
ı
jeziora w złotawe plamy i syciło ziemi
ħ
swym dobroczynnym ciepłem. Lasy i
polany rozbrzmiewały szczebiotem wszelakiego ptactwa. Ju
Ň
od kilku tygodni ich
Ä™
wierkot
stawał si
ħ
coraz
Ä»
mielszy i nabierał wesoło
Ä»
ci, w miar
ħ
jak jeden po drugim znajdowały
rozwi
Ä¢
zanie spory o najlepsze miejsca na budow
ħ
gniazd i
Å…
ródła materiałów budowlanych.
Obecnie skrzydlate plemi
ħ
zaj
ħ
Å‚o si
ħ
wysiadywaniem jaj i karmieniem nienasyconych piskl
Ä¢
t.
Penelopa przeci
ħ
ła trawiasty stok i znalazła si
ħ
na drodze, która ł
Ä¢
czyła nadrzeczny szlak ze
szczytem wzniesienia. Sama droga stanowiła naturaln
Ä¢
granic
ħ
, oddzielaj
Ä¢
c
Ä¢
li
Ä»
ciasty las d
ħ
bów,
buków, brzóz i ostrokrzewu od
Ä»
wierkowego zagajnika, który rozci
Ä¢
gał si
ħ
a
Ň
do s
Ä¢
siedniej
doliny. Dziewczyna wyszła wła
Ä»
nie na grz
Ä¢
ski piach, w którym odcisn
ħ
Å‚y si
ħ
wyra
Å…
nie
Ä»
lady kół
lekkich wozów, gdy posłyszała znajomy głos, wołaj
Ä¢
cy jej imi
ħ
. Odwróciwszy si
ħ
, ujrzała brata
pod
ĢŇ
aj
Ä¢
cego niespiesznym truchtem przez Å‚
Ä¢
k
ħ
, oddzielaj
Ä¢
c
Ä¢
rodzinny zamek od puszczy, która
otaczała go ze wszystkich stron. Za plecami brata odcinały si
ħ
na tle nieba kontury blanków,
wie
ı
cz
Ä¢
cych mury fortecy. Poni
Ň
ej dostrzegła łód
Å…
, odbijaj
Ä¢
c
Ä¢
od przystani nieopodal zwodzonej
bramy, strzeg
Ä¢
cej dost
ħ
pu do zamku od strony jeziora. Trzech m
ħŇ
czyzn podnosiło wła
Ä»
nie
Ň
agiel.
- Spodziewałem si
ħ
,
Ň
e przyjdziesz wła
Ä»
nie dzisiaj! - Charles, lord MacCrichton, krzyczał do
niej z drugiego ko
ı
ca Å‚
Ä¢
ki, długimi susami przeskakuj
Ä¢
c z głazu na głaz. - Powiedziałem Jego
WÅ‚asnej Osobie,
Ň
e pójd
ħ
piechot
Ä¢
,
Ň
eby dotrzyma
Ä™
ci towarzystwa, gdyby moje przypuszczenia
okazały si
ħ
prawd
Ä¢
. Czy
Ň
by
Ä»
umkn
ħ
Å‚a bachorom, dziewczyno?
U
Ä»
miechn
ħ
Å‚a si
ħ
i przystan
ħ
Å‚a, czekaj
Ä¢
c z odpowiedzi
Ä¢
, a
Ň
brat podejdzie bli
Ň
ej.
- To nie
Ň
adne bachory, Chuff, podlec z ciebie,
Ň
e je tak nazywasz.
W k
Ä¢
cikach młodzie
ı
czych oczu, zaskakuj
Ä¢
co jasnych w obramowaniu ciemnych rz
ħ
s, pojawiły
si
ħ
delikatne zmarszczki. Chuff roze
Ä»
miał si
ħ
i wyci
Ä¢
gn
Ä¢
Å‚ r
ħ
k
ħ
w kierunku grubych złotych
warkoczy siostry.
- Z tymi zaplecionymi włosami sama wygl
Ä¢
dasz jak dziecko!
Wzruszyła ramionami.
- Wcze
Ä»
niej były upi
ħ
te jak u damy, ale kiedy biegłam lasem, powypadały mi niektóre szpilki,
wi
ħ
c wyj
ħ
Å‚am reszt
ħ
.
- Zało
Ňħ
si
ħ
,
Ň
e pogubiła
Ä»
je co do jednej! - przygadał
Ň
artobliwie brat.
- No, owszem, kilka... ale cał
Ä¢
gar
Ļę
wsun
ħ
Å‚am do kieszeni.
Młodzieniec miał k
ħ
dziory
Ä»
ci
Ä¢
gni
ħ
te u nasady karku i przewi
Ä¢
zane skromn
Ä¢
czarn
Ä¢
wst
ĢŇ
k
Ä¢
,
gdy
Ň
id
Ä¢
c w
Ä»
lady Czarnego Duncana Campbella, pi
Ä¢
tego hrabiego Baldarcane, Chuff pogardzał
perukami i treskami, którym hołdowali modni panowie ówczesnej epoki. W dzieci
ı
stwie jego
pukle były niemal tak jasne jak warkocze Penelopy, ale w miar
ħ
jak doro
Ä»
lał,
Ä»
ciemniały i
nabrały odcienia złotawego br
Ä¢
zu. Zbyt wcze
Ä»
nie spadła na niego odpowiedzialno
Ļę
za
przyszło
Ļę
rodu i ramiona wnet przygarbił mu ci
ħŇ
ar zgryzot, wi
ħ
c jak na dwadzie
Ä»
cia lat
wygl
Ä¢
dał powa
Ň
nie, ale, zdaniem siostry i wielu innych młódek z hrabstwa Appin, i tak był
uderzaj
Ä¢
co przystojny.
Nosił zazwyczaj płaszcz z szorstkiej wełny i takie
Ň
spodnie, lecz zgrzebna tkanina nie kryła
starannego kroju, a mimo zabłoconych cholew długich butów koszula l
Ä»
niła
Ä»
nie
Ň
n
Ä¢
biało
Ä»
ci
Ä¢
.
Miał odkryt
Ä¢
głow
ħ
. Je
Ä»
li nawet zabrał z Dunraven kapelusz i r
ħ
kawiczki, to musiał je odło
Ň
y
Ä™
na
bok w której
Ä»
z komnat warowni i zupełnie o nich zapomnie
Ä™
. Penelopa u
Ä»
miechn
ħ
Å‚a si
ħ
jeszcze
szerzej i wsun
ħ
Å‚a mu r
ħ
k
ħ
pod rami
ħ
. Odpowiedział jej u
Ä»
miechem, ale gdy ruszyli przed siebie,
jego twarz spochmurniała, a czoło pofałdowało si
ħ
zmarszczkami.
- Zobacz tam, znowu wida
Ä™
dym! - Wyci
Ä¢
gn
Ä¢
Å‚ przed siebie r
ħ
k
ħ
. - W hucie Taynhuilt pal
Ä¢
coraz
wi
ħ
cej drewna, niech diabli porw
Ä¢
ich przewrotne dusze!
Penelopa potrz
Ä¢
sn
ħ
ła głow
Ä¢
, wpatruj
Ä¢
c si
ħ
zmartwiona w ciemny pióropusz dymu nad
wzgórzami na południe od jeziora.
- Co za szcz
ħĻ
cie,
Ň
e Jego Własna Osoba nie pozwolił im wypala
Ä™
naszego lasu. - Westchn
ħ
Å‚a.
- Mamy szcz
ħĻ
cie, dziewczyno! Ci, którzy zdecydowali si
ħ
sprowadzi
Ä™
owce,
Ň
eby przetrwa
Ä™
pogrom klanów, jaki nam urz
Ä¢
dzili Anglicy, musz
Ä¢
teraz wypala
Ä™
ziemie pod pastwiska... a skoro
wycinanie drzew daje dodatkowe profity, niewielu jest ludzi, którzy zdołaliby si
ħ
oprze
Ä™
tej
pokusie. Co nie oznacza,
Ň
e wypalanie lasów tylko po to, by topi
Ä™
rud
ħ
, nie jest zbrodni
Ä¢
!
Niszczy
Ä™
puszcz
ħ
dla odrobiny metalu?
- Jego Własna Osoba mówił,
Ň
e tylko w Szkocji tak czyni
Ä¢
- przypomniała mu Penelopa. -
Anglicy na swojej ziemi wprowadzili prawa, które zabraniaj
Ä¢
wypalania lasów dla potrzeb
hutnictwa.
- I my mamy prawa chroni
Ä¢
ce nasze puszcze! - sprzeciwił si
ħ
Chuff. - Ale tutaj nikt nie pilnuje
ich przestrzegania, chocia
Ň
stró
Ň
e porz
Ä¢
dku s
Ä¢
skorzy do karania, gdy kto
Ä»
zniewa
Ň
y angielskie
prawo. W rezultacie w całej Szkocji powstaj
Ä¢
huty jak grzyby po deszczu. Pono
Ä™
jest ich ju
Ň
setka albo nawet wi
ħ
cej.
ņ
eby wytopi
Ä™
zaledwie ton
ħ
surówki, trzeba spali
Ä™
pi
ħę
ton drewna.
Có
Ň
, na metal panuje obecnie wielki popyt, wi
ħ
c zało
Ňħ
si
ħ
,
Ň
e nie zaprzestan
Ä¢
tego procederu
wcze
Ä»
niej, a
Ň
zabraknie lasów w całej Szkocji!
- Mo
Ň
e dlatego wygl
Ä¢
dał na zagniewanego? - mrukn
ħ
Å‚a Penelopa w zamy
Ä»
leniu.
- Kto i czemu miał wygl
Ä¢
da
Ä™
na zagniewanego?
Rzuciła mu filuterne spojrzenie.
- Je
Ä»
li ci powiem, znowu b
ħ
dziesz mnie przezywał od głuptasów, wi
ħ
c musisz si
ħ
udławi
Ä™
własn
Ä¢
ciekawo
Ä»
ci
Ä¢
!
Próbował przybra
Ä™
surowy wyraz twarzy i potrz
Ä¢
sn
Ä¢
Å‚ karc
Ä¢
co głow
Ä¢
, ale w oczach rozbłysły mu
wesołe iskierki.
- Nie chcesz mi chyba da
Ä™
do zrozumienia,
Ň
e znowu widziała
Ä»
swojego ducha?
- Czy
Ň
by
Ä»
o
Ä»
mielał si
ħ
w
Ä¢
tpi
Ä™
w moje słowa, panie?
- Nie w
Ä¢
tpi
ħ
, Pinkie,
Ň
e wierzysz w jego istnienie... - U
Ň
ył zdrobnienia z czasów ich
dzieci
ı
stwa. - Tyle
Ň
e ja osobi
Ä»
cie nie wierz
ħ
w duchy!
- Osobliwe,
Ň
e nigdy go nie widziałe
Ä»
, skoro nawiedza ziemie granicz
Ä¢
ce z twoimi - szepn
ħ
Å‚a z
zadum
Ä¢
.
- Nie tylko!
- Widuj
ħ
go wył
Ä¢
cznie w s
Ä¢
siedztwie Shian!
- Nigdy nie pojawił si
ħ
w okolicy Baldarcane ani Dunraven? - spytał niedowierzaj
Ä¢
co.
- Nigdy. Pojawia si
ħ
tylko w lasach nad Shian... dwa razy natkn
ħ
Å‚am si
ħ
te
Ň
na niego w samym
zamku.
- Kiedy? - Chuff naje
Ň
ył si
ħ
. - Nie mówiła
Ä»
mi dotychczas,
Ň
e widziała
Ä»
go w zamku! -
Rozumiała jego wzburzenie. Ostatecznie zamek Shian był jego własno
Ä»
ci
Ä¢
!
- Nigdy tego nikomu nie mówiłam. Ty jeste
Ä»
jedyn
Ä¢
osob
Ä¢
, której w ogóle napomkn
ħ
łam o całej
sprawie... ale twierdzisz,
Ň
e jestem głupia i szydzisz ze mnie, kiedy o nim wspominam!
- Oj, nie szydziłem chyba tak bardzo, Pinkie, co?
Miał głos pełen troski, wi
ħ
c pospiesznie go pocieszyła.
- Nie, nie tak bardzo. - Pomy
Ä»
lała jednak,
Ň
e nawet łagodnych drwin wystarczyło, by jej
skutecznie zwi
Ä¢
za
Ä™
j
ħ
zyk.
- Pami
ħ
tam pierwszy raz, kiedy mi o nim opowiedziała
Ä»
. To było latem, rok po
Ä»
mierci naszego
wuja i starego hrabiego. Przyjechałem wtedy do Dunraven, a ty nie wspomniała
Ä»
nic,
Ň
e
widywała
Ä»
go wewn
Ä¢
trz zamku, chocia
Ň
to musiało si
ħ
wydarzy
Ä™
jeszcze wcze
Ä»
niej, bo od lat
twoja noga nie postała za bram
Ä¢
fortecy. Odk
Ä¢
d jako dzieci opu
Ä»
cili
Ä»
my ojcowizn
ħ
, nie sp
ħ
dziła
Ä»
w Shian ani jednej nocy!
- No tak, widziałam go, jeszcze zanim odjechali
Ä»
my,
Ň
eby zamieszka
Ä™
z Mari
Ä¢
i Jego WÅ‚asn
Ä¢
Osob
Ä¢
. - Zawahała si
ħ
nieznacznie, ale widz
Ä¢
c zmarszczone czoło brata, wiedziała,
Ň
e nie
pozwoli jej na tym sko
ı
czy
Ä™
. - Chuff, czy pami
ħ
tasz, jak lord... nasz wuj, posłał mnie do pracy w
kuchni? To było niedługo po tym, jak przyjechali
Ä»
my do Shian.
- Owszem, wszystko pami
ħ
tam. - W jego urywanych słowach i zduszonym głosie wci
ĢŇ
krył si
ħ
gniew nad minionymi dniami.
Penelopa ci
Ä¢
gn
ħ
Å‚a spokojnie:
- Pracował tam pewien człowiek... z perspektywy lat s
Ä¢
dz
ħ
,
Ň
e był zwykłym pomywaczem albo
kim
Ä»
równie niskiej pozycji, ale oczywi
Ä»
cie wszyscy wtedy byli ode mnie wa
Ň
niejsi i wi
ħ
ksi.
Przecie
Ň
nie miałam jeszcze siedmiu lat.
- W dodatku była
Ä»
chuda jak szczapa - przypomniał.
- Ty te
Ň
, braciszku! Tak czy inaczej tamten człowiek czerpał wielk
Ä¢
uciech
ħ
z dokuczania mi.
Ci
Ä¢
gn
Ä¢
ł mnie za włosy, a raz mnie nawet uderzył. Ale jeszcze gorsze były chwile, gdy mnie
głaskał jak szczeni
ħ
albo kociaka. Od jego dotyku dostawałam g
ħ
siej skórki! Jednego dnia był
szczególnie wredny i w ko
ı
cu wybuchn
ħ
łam płaczem. Oj, rozchmurz si
ħ
, braciszku! - dodała. -
Ten obwie
Ä»
pewnie ju
Ň
dawno nie
Ň
yje. Wielu pomarło, kiedy lord sko
ı
czył
Ň
ycie, pami
ħ
tasz?
- Opowiedz mi o tym duchu, dziewczyno!
- No wi
ħ
c to si
ħ
stało tamtego dnia. Ten okropny człowiek złapał mnie, a ja próbowałam si
ħ
mu
wyrwa
Ä™
. Potrz
Ä¢
sał mn
Ä¢
z całych sił, ale nagle krzykn
Ä¢
Å‚ przera
Å…
liwie i pu
Ä»
cił mnie tak znienacka,
Ň
e upadłam. Kiedy za
Ä»
podniosłam oczy, on tam stał.
- On?
- Mój duch! Stał mi
ħ
dzy nami, a mój prze
Ä»
ladowca miał wybałuszone oczy i nie wa
Ň
ył si
ħ
ruszy
Ä™
. Z pocz
Ä¢
tku my
Ä»
lałam,
Ň
e to człowiek z krwi i ko
Ä»
ci, a ten n
ħ
dznik z kuchni patrzy na
niego z w
Ä»
ciekło
Ä»
ci
Ä¢
. Ale on zachowywał si
ħ
dziwnie: najpierw zrobił krok ku mnie, lecz
zatrzymał si
ħ
raptownie i obj
Ä¢
Å‚ si
ħ
ramionami jak kto
Ä»
, komu jest bardzo zimno. Zacz
Ä¢
Å‚ si
ħ
okropnie trz
ĢĻę
, ale nie mógł marzn
Ģę
, Chuff, bo stali
Ä»
my tu
Ň
koło paleniska. Potem powiedział
kucharzowi,
Ň
e idzie po opał, i ju
Ň
nigdy wi
ħ
cej si
ħ
do mnie nie zbli
Ň
ył. Oczywi
Ä»
cie niedługo
potem wyjechałam z Mari
Ä¢
, jednak to dziwne...
Umilkła, a Chuff kiwn
Ä¢
ł głow
Ä¢
.
- Czemu wcze
Ä»
niej mi o tym nie mówiła
Ä»
?
- S
Ä¢
dz
ħ
,
Ň
e byłabym ci powiedziała, gdyby
Ä»
mi uwierzył, kiedy wspomniałam o spotkaniu
ducha w lesie. Ale ty si
ħ
Ä»
miałe
Ä»
, wi
ħ
c uwa
Ň
ałam,
Ň
e nie chcesz zna
Ä™
Ň
adnych szczegółów. Mam
wra
Ň
enie,
Ň
e byłe
Ä»
zazdrosny!
Prychn
Ä¢
Å‚ pogardliwie.
- Chuff, ja nie
Ň
artuj
ħ
! Pami
ħ
taj,
Ň
e miałe
Ä»
wtenczas zaledwie dziewi
ħę
lat i uwa
Ň
ałe
Ä»
si
ħ
za
samozwa
ı
czego obro
ı
c
ħ
siostry. Nie jestem pewna, czy zechciałby
Ä»
dzieli
Ä™
si
ħ
tym obowi
Ä¢
zkiem
z kimkolwiek innym!
- Do diaska, dziewczyno! To chyba naturalne,
Ň
e brat pragnie chroni
Ä™
siostr
ħ
. Pani Conochie,
która zarz
Ä¢
dza kuchni
Ä¢
w Shian, ma dwójk
ħ
dzieciaków. Nikogo tam nie musz
Ä¢
si
ħ
ba
Ä™
, a
przecie
Ň
widz
ħ
, jak ten wyrostek Tam pilnuje małej Flory. Zupełnie jak ja kiedy
Ä»
pilnowałem
[ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • xiaodongxi.keep.pl