[ Pobierz całość w formacie PDF ]
saga
Cienie
z przeszłości
Torill Thorup
W SERII UKAŻĄ SIĘ:
tom 1. Inga
tom 2. Korzenie
tom 3. Podcięte skrzydła
tom 4. Pakt milczenia
tom 5. Groźny przeciwnik
tom 6. Pościg
tom 7. Mroczne tajemnice
tom 8. KÅ‚amstwa
tom 9. Wrogość
tom 10. Nad przepaścią
tom 11. Odrzucenie
tom 12. Zaginiony
tom 13. Waśń rodowa
tom
I.
INGA
1
Botne w Vestfold, w zimowe} noc 1888 roku
Uprząż trzeszczała niepokojąco, ale kary koń rwał nie-
zmordowanie naprzód przez śnieg. Rżał od czasu do czasu
i przewracał oczami. Szarpał głową, a długa grzywa powie-
wała na wietrze. Kłęby pary buchały z nozdrzy, z pyska ciek-
ła biała piana.
Księżyc w pełni, wielki i złocisty, wisiał nad lasem, mi-
goczące gwiazdy przypominały szlachetne kamienie. Drze-
wa rysowały się na tle zimowego nieba niczym mroczne
sylwetki i rzucały długie cienie na przemarznięty śnieg.
Akuszerka zacisnęła powieki i obiema rękami trzymała
się rozpaczliwie sań. Palce jej zbielały od mrozu, ale nie od-
ważyła się oderwać rąk od drewnianych oparć, żeby cho-
ciaż włożyć futrzane rękawice. To jest pęd prosto w objęcia
śmierci, myślała przerażona i zagryzała wargi, a w duchu
wciąż odmawiała modlitwy. Bała się, że żywa z tej szalonej
jazdy nie wyjdzie.
Podskoczyła, kiedy sanie wpadły w wielką zaspę. Przez
5
zdającą się nie mieć końca chwilę unosili się w powietrzu,
potem sanie z głuchym łoskotem znowu opadły na zie-
mię. Mężczyzna na koźle niemiłosiernie gnał konia wciąż
naprzód i naprzód. Akuszerka spojrzała na niego, ale zo-
baczyła tylko barczyste plecy. Miał na sobie płaszcz z wil-
czego futra i wydawał siępotężniejszy, niż w istocie był.
Szerokie barki unosił wysoko i... akuszerkę przeniknął
dreszcz. Wiedziała, że Kristian ma opinię człowieka przy-
jaznego zwierzętom, ale tej nocy smagał konia bezlitośnie.
Nigdy by tego nie zrobił, pomyślała z przekonaniem, gdyby
nie chodziło o życie.
Kobieta krzyknęła, kiedy Kristian skierował sanie w dół
po stromym zboczu.
Nie, nie - myślała bliska histerii - czy on zwariował? Jak
ktoś mógłby się odważyć przejechać tędy...? Jej krzyk uto-
nął w przejmującym zgrzycie płóz, które cięły śnieg i su-
nęły prosto na lśniący lód. Miała wrażenie, że zamarznięta
powierzchnia jeziorka ugięła się pod ich ciężarem. Koń-
skie kopyta dudniły miarowo po twardym lodzie, akuszer-
ka cieszyła się, że jest ciemno i nie będzie widziała szcze-
lin w pękającym pod nimi lodzie. Gwałtowne szarpnięcie
rzuciło ją w tył, kiedy koń, napinając muskuły, zaczął się
wspinać na wysoki brzeg. Znowu mieli pod sobą stały ląd,
kobieta przeżegnała się z uczuciem ulgi.
Wiedziała, dokąd tak pędzą. Bywała w Svartdal już
dwukrotnie, by pomóc gospodyni, kiedy ta rodziła swo-
ich synów. Tej nocy jednak po raz pierwszy miała wra-
żenie, że droga przez porośnięte lasem wzgórza jest taka
długa.
Koń stawał dęba i tłukł kopytami w śnieg, kiedy sanie
zatrzymały się przed dużym domem. Grzywa była pokryta
potem, potężne mięśnie- drżały z wysiłku. W domu paliła
się lampa i jej blask wypływał przez okno.
- Śpiesz się! - ryknął Kristian Svartdal i gwałtownym
ruchem ściągnął akuszerkę z sań. Kobieta dygotała i o mało
6
[ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • xiaodongxi.keep.pl