[ Pobierz całość w formacie PDF ]
CABOT
PATRICIA
Gwiazdka
PrzełoŜyłaEulalia
PrzytulinaCzepna
Prolog
Kilcairn,Szkocja
Grudzień1827
Udeszła.Znikła.
AonniepotrzebowałsłuchaćŜałosnegochlipaniapokojówki
anijejzapewnień,Ŝenicniewiedziałaoplanachucieczki
swojejpani.Samwidział,Ŝejejniema.
Niewielezabrałazesobą.Jejpokójwyglądałdokładnietak
samo,jakprzeztychdziesięćlat,którewnimprzemieszkała.
Tyletylko,Ŝeniegdyśukochanelalkiustąpiłymiejscainnym
drobiazgom,zazwyczajkojarzonymzpłciąpiękną.Szafędo
granic moŜliwości wypełniały najrozmaitsze ubiory: letnie,
zimowe,poranne,spacerowe,podróŜneiwieczorowesuknie,
strojedokonnejjazdyikreacjebalowe,pelisyiszlafroczki.
Szufladki emaliowanej szkatułki, stojącej na komódce, teŜ
wypchane były sznurami pereł i złotymi łańcuchami, odzie
dziczonymipojegomatce.
TakiewianozawróciłobywgłowiekaŜdejinnejdziewczynie.
śeteŜmusiałwziąćsobienakarkakurattęjednąjedynąna
świecie narzeczoną,dla której bajeczny posag nica nic nie
znaczył!
NawetmniejniŜnicsądzącpotym,cozabrałazesobą
207
P
ATRICIA
C
ABOT
G
WIAZDKA
w podróŜ. PobieŜne oględziny wykazały, Ŝe z pokoju znikły
jedyniedwaprzedmioty,zktórymiporazpierwszyprzybyła
doMacLeanHallwówzimnylistopadowydzieńprzeddzie
sięcioma laty. Była wtedy świeŜo osieroconą, ośmioletnią
dziewczynkąopłomiennierudychwłosachioczachbłękitnych
jakletnieniebo,okolonychsmoliścieczarnymirzęsami,któ
rychwidokpowinienbyłstaćsiędlańprzestrogą,Ŝeczekają
go kłopoty. Prócz sukni na grzbiecie miała wtedy ze sobą
tylko matczyny pierścionek zaręczynowy i kieszonkowy ze
garekpoojcu.
Nowięcdobrze.Odeszłatak,jakstała.WidoczniezaleŜało
jejtylkonatychdwóchdrobiazgach.WidocznieuwaŜała,Ŝe
niczegowięcejniepotrzebuje,abysamodzielniedaćsobieradę
wszerokimświecie.
Wystarczyobrączka,zegarek,noioczywiściedwadzieścia
tysięcyfuntów.
NiebardzomógłoskarŜyćjąokradzieŜ,skoropieniądze
teulokowanebyływpapierachwartościowych.Byłtozresztą
jejwłasnykapitał,spadekpotroskliwychrodzicach.
Gdyby jednak lepiej rozegrał tę partię, owe dwadzieścia
tysięcyfuntówmogłobytrafićdojegoszkatuły,która,szczerze
mówiącwobecnejchwilizionęłapustką.
ImoŜewłaśniedlategowpadłwtakąwściekłość,dowiedziaw
szy się o ucieczce oblubienicy, choć niekoniecznie przecieŜ
musiałwyładowywaćsięnaniewinnejpokojówcezbiegłej
panny.
Gdzie terazjest? zapytał, chwytając wieśniaczkę za
chude ramiona i potrząsając nią tak, Ŝe spadł jej z głowy
czepek.Gadaj,gdzieonaterazjest?
PokojówkanaimięmiałaNan,jeśligopamięćniemyliła
jeszczebardziejsięrozszlochała,nieprzestającgozapewniać,
Ŝejesttaksamojakonzaskoczonaraptownymzniknięciempani.
Nawetmidogłowynieprzyszło,Ŝemazamiarwyjechać,
wielmoŜnypanie!Załkała.Zniczegomisięniezwierzała,
chociaŜ zawsze wszystko mi mówi! A tym razem nic,ani
słowa. Nawet wczoraj wieczorem, kiedy ścieliłam jej łóŜko.
Paplałaotym,cokucharzszykujenawigilijnąkolacjęijak
to ona nie moŜe się doczekać tych smakołyków. A rano
przynoszę śniadanie... tak jak zawsze to robiłam, odkąd tu
przyjechała,zwyjątkiemtychlat,kiedybyławszkole,iwidzę,
Ŝejejniema!
WielmoŜny pan jeszcze raz nią potrząsnął, najwidoczniej
nieprzekonany.
Maszmniezagłupca?zagrzmiał.Wiem,jakpanienki
plotkujązeswoimipokojówkami.Napewnocicośpowiedziała.
Musiałacipowiedzieć.Dokądsięwybierała?DoEdynburga?
Do Londynu? Bo przecieŜ chyba nie do tego nieszczęsnego
klasztoru,doktóregonaswojeutrapienieoddałemjąnanaukę.
Przynajmniejmamnadzieję,Ŝenieuciekładosióstr...
Nie wiem! zaskrzeczała Nan. Błagam, wielmoŜny
panie!Przysięgamnagróbmojejmatki,Ŝeniewiem,dokąd
panienkasobieposzła.
Nie miał jak sprawdzić, czy pokojówkę rzeczywiście od
umarła juŜ matka. Prawie nic nie wiedział o tej słuŜącej,
chociaŜminęłojuŜdziesięćlat,odkądnająłjądoopiekinad
kłopotliwąwychowanką.AzanimdorosłąjuŜwychowankęjej
prawny opiekun postanowił wziąć za Ŝonę, Nan stała się
pokojówką.AleŜebymiałsięinteresowaćjejrodzicami...
W końcu przestał nią potrząsać, bynajmniej jednak nie ze
współczucia,jakiemogłownimbudzićrzekomesieroctwo,
leczdlatego,ŜelamentsłuŜącejzacząłdziałaćmunanerwy.
Niewątpliwiebyłahisteryczką.ŚwiadczyłotymchociaŜby
fakt, Ŝe gdy tylko ją puścił, osunęła się na podłogę i jęła
oblewaćłzamiczubkijegobutów,dziękującmu,Ŝełaskawie
oszczędziłjejbatów.
Niebyłatojednakłaskawość,leczpoprostubrakczasu.
208
209
P
ATRICIA
C
ABOT
Musiałczymprędzejodszukaćzbiegłąnarzeczoną,itozanim
uciekinierkadotrzedotraktupocztowego.Itakmiałanadnim
przewagękilkugodzin,ajeśliudajejsiędotrzećdozajazdu
iwsiąśćdodyliŜansu,niepodobieństwembędziejąwytropić.
NaleŜałowieczoremwziąćjąpodklucz.Głupieczniego,
Ŝe o tym nie pomyślał. Wiedział przecieŜ, jaka potrafi być
sprytna.Tacholernaedukacja,zaktórązapłaciłcoprawda
niezeswoichpieniędzy,leczzprocentówodjejkapitału
okazałasięowielezagruntowna.Doprawdynierozumiał,
jakicelprzyświecałzakonnicom,gdyuczyłyzasadplatonizmu
młode panny, które potem miały czelność ciskać w twarz
szlachetnieurodzonymmęŜomcałetraktatyfilozoficzne.Prze
cieŜniedalejjakwczorajwieczoremtakwłaśniepostąpiła
jegowychowanka.
Tymjednakrazemznajomośćsokratycznychdialogównie
nawielemiałajejsięprzydać...ChybaŜecowątpliwe
Sokrates udzielił Platonowi paru rad, jak najlepiej uciec od
prawnegoopiekuna.
Wyrwałstopęzobjęćrozhisteryzowanejpokojówkiiryknął
nasłuŜącego,Ŝebyprzyniósłmupłaszczdokonnejjazdyi
spuściłpsy.
Wybierałsięnałowy.
1
Ale
po
co?
zapytał
Niall.
PonicodparłEuan,rzucającmłodszemuodwalatabratu
zagniewanespojrzenie.CzywszystkomusiczemuśsłuŜyć?
Wydaje mi się, Ŝe byłoby to bardzo miłe przyznał
Niall.Lubięuporządkowanywszechświat.
Euanprychnął.
Notopowodzeniarzekłsarkastycznymtonem.
Niallniemiałmuzazłetegosarkazmu.Wewszechświecie
jego brata rzeczywiście panował nieład, widoczny juŜ na
pierwszyrzutoka.Czworozpięciorgajegodziecibiegłooparę
krokówprzedojcemistryjem.Cochwilazderzałysięzesobą
albozktórymśzpsów,apotemgłowąnaprzóddawałynura
w głęboki śnieg. Euan sprawiał takie wraŜenie, jakby te ich
przelotne zniknięcia wydawały mu się czymś najzupełniej
naturalnym,natomiastNiallbyłnimitrochęzaniepokojony.
JakdotądjednakŜadnezdziecinieodniosłopowaŜniejszych
obraŜeń.PokaŜdymupadkuwyskakiwałyzzasp,jakgdyby
nicsięniestało,idalejpędziłyprzedsiebie.Tylkonajstarszy,
CollinmłodywicehrabiaKenworthpoświęcałniecouwagi
dwómdorosłym.
211
P
ATRICIA
C
ABOT
G
WIAZDKA
A ja wiem po co rzekł przemądrzałym tonem dzie
sięciolatka.Poto,Ŝebynaniejpowiesićświecidełka.
Jakieświecidełka?zainteresowałsięNiall.
RóŜneodparł Collin, wzruszając ramionami. Blaszane
gwiazdki.Kiedyśpowiesiliśmytakiezpiernika,alepsysiędo
nichdobrałyizrobiłyznimiporządek.Aha,ijeszcześwieczki
dozapalania.
Nodobrze~niedawałzawygranąNiall,któregociekawość
niezostaładostateczniezaspokojona.Alecotowszystkoma
symbolizować?
Na miłość boską! wybuchnął Euan. Co za róŜnica?
Musimyjątylkowybraćizaznaczyć,ŜebyFerguswiedział
którato,jasne?Potembędziemymogliwrócićdodomu,usiąść
przykominkuiwypićgrzańca.Anaraziemiejoczyotwarte
irozglądajsięzajakimśzgrabnymdrzewkiem.Bojakwrócę
bezchoinki,Irmgardaobłupimniezeskóry.
Słyszącimiębratowej,Nialluniósłciemnebrwi.
Irmgarda?powiedział.Śmiemwątpić.
Nopewnie!Euanzaśmiałsięgorzko,puszczająckłąb
dymu z cygaretki, którą trzymał w zębach. Nigdy jej nie
widziałeśwporzeGwiazdki,prawda?Kiedyostatnimrazem
zjechałeśdodomunaświęta?Zawszecościęzatrzymywało.
Najpierw szkoła w Edynburgu, a potem w ParyŜu nauka
puszczaniakrwi.
StudiamedycznespokojniesprostowałNiall.Medy
cynaniepolegawyłącznienapuszczaniukrwi.
Jegobratodchrząknąłzdezaprobatą.
Akuratcimedycy,którychmiałemokazjęwidzieć,umieli
najwyŜejpuszczaćkrewodparł.Alechciałemtylkopowie
dzieć,Ŝegdybyśniesiedziałzagranicą,uczącsięnałapiducha,
tobyś zauwaŜył, Ŝe odkąd się oŜeniłem, BoŜe Narodzenie
nabrałowmoimŜyciucałkiemnowegosensu.
TrudnozaprzeczyćpomyślałNiall.Choćzdrugiejstrony
jakmoŜnamówićojakimś„nowymsensie",skoroprzedtem
sensGwiazdkiwŜyciuobubracibyłpoprostuŜaden?Ich
ojciec,istnytyran,ŜelaznąrękąsprawowałrządywDonnegal
Manoriwokolicznychposiadłościach.Jednazjegonajbardziej
niezłomnych zasad głosiła, Ŝe BoŜe Narodzenie i wszelkie
podobne okazje naleŜy skreślić z kalendarza, są to bowiem
papistowskie wymysły, woda na młyn nieuczciwych ludzi,
którzychcąwykręcićsięodpracyipićwięcej,niŜimzdrowie
pozwala. śywił do tego święta na tyle głęboką odrazę, Ŝe
pewnegorazuwygnałdziewkęsłuŜebnązatotylko,Ŝeośmieliła
sięprzypiąćdofartuchagałązkęostrokrzewu.
Ojciecbynajmniejniebyłwtymprzeświadczeniuodosob
niony.NiallniewieluznałSzkotów,którzymieliwszczególnym
powaŜaniuGwiazdkęczyjakiekolwiekinneświęto,prócztych
uczciwych, szkockich, świąt takich jakHogmanay, czyli
ostatni dzień roku. Natomiast wszystko, co zbytnio trąciło
„papizmem",denerwowałoprawowiernychprezbiterian.
Ironiatejsytuacjipolegałajednaknatym,ŜeHenryDonnegal
wcale nie był prezbiterianinem. Co więcej, nie był nawet
Szkotem, w kaŜdym razie nie z urodzenia. Tytuł księcia
Camden otrzymał za zasługi, jakie oddał koronie podczas
wojnyzFrancją,ipotraktowałtenzaszczytjakrównieŜidące
znimwparzeobowiązkiszlachcicanaderpowaŜnie.
ChociaŜwziąłzaŜonęczystejkrwiSzkotkę,tazaśniebawem
urodziła mu rdzennie szkockich synów, między nim a jego
najbliŜszymsąsiadem,hrabiąSutherland,odpoczątkupowstała
animozja. Dumny hrabia niechętnym okiem patrzył na kilt
parweniusza, którysamskomponowałjegorzekomorodowe
barwy.WpóźniejszychlatachsynhrabiegoprzykaŜdejokazji
pomiatałEuanemiNiallem.MimotoHenryDonnegalszybko
przystosowałsiędonowegoŜycia,jakbyzapominając,Ŝenie
urodziłsięjakoSzkot...
PojegośmierciEuanodziedziczyłtytułisprowadziłswoją
212
213
[ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • xiaodongxi.keep.pl