[ Pobierz całość w formacie PDF ]
-----------------------------------------autor : Jan Kochanowskitytu� : Trenysygnatura : b00001opracowa� : Piotr Parafiniuk <teksty@poland.com>_______)_______) Ze zbior�w Biblioteki Sieciowej)_______) <http://biblioteka.poland.com/>)_______) <e-mail: biblioteka@poland.com>-----------------------------------------Niniejszy plik przeznaczony jest jedynie do prywatnego u�ytku.Jakiekolwiek u�ycie go do cel�w komercyjnych wymaga pisemnej zgody Poland.com SA-----------------------------------------Tales sunt hominum mentes, quali pater ipse Juppiter auctiferas lustravitlumine terras.ORSZULKI KOCHANOWSKIEJ, WDZI�CZNEJ, UCIESZONEJ, NIEPOSPOLITEJ DZIECINIEKT�RA, CN�T WSZYSTKICH I DZIELNO�CI PANIE�SKICH POCZ�TKI WIELKIEPOKAZAWSZY, NAGLE, NIEODPOWIEDNIE, W NIEDOSZ�YM WIEKU SWOIM, Z WIELKIM ANIEZNO�NYM RODZIC�W SWYCH �ALEM ZGAS�A - JAN KOCHANOWSKI, NIEFORTUNNYOJCIEC. SWOJEJ NAMILSZEJ DZIEWCE Z �ZAMI NAPISA�. NIE MASZ CI�, ORSZULKOMOJA!TREN IWszytki p�acze, wszytki �zy HeraklitoweI lamenty, i skargi Symonidowe,Wszytki troski na �wiecie, wszytki wzdychaniaI �ale, i frasunki, i r�k �amania,Wszytki a wszytki za raz w dom si� m�j no�cie,A mnie p�aka� mej wdzi�cznej dziewki pomo�cie,Z kt�r� mi� niebo�na �mier� rozdzieli�aI wszytkich moich pociech nagle zbawi�a.Tak wi�c smok, upatrzywszy gniazdko kryjome,S�owiczki liche zbiera, a swe �akomeGard�o pasie; tymczasem matka szczebieceUboga, a na zb�jc� coraz si� miece,Pr�no! bo i na sam� okrutnik zmierza,A ta nieboga ledwe umyka pierza."Pr�zno p�aka�" - podobno drudzy rzeczecie.C�, prze B�g �ywy, nie jest pr�zno na �wiecie ?Wszytko pr�zno! Macamy gdzie mi�kcej w rzeczy,A ono wsz�dy ci�nie ! B��d - wiek cz�owieczy !Nie wiem, co l�ej: czy w smutku jawnie �a�owa�,Czyli si� z przyrodzeniem gwa�tem mocowa�?TREN IIJeslim kiedy nad dzie�mi pi�rko mia� zabawi�,A k' woli temu wieku lekkie rymy stawi�,Bodaj�ebych by� raczej kolebk� ko�ysa�I z drugimi niewa�ne mamkom pie�ni pisa�,Kt�rymi by dziecinki noworodne spi�yI swoich wychowa�c�w lamenty t�li�y!Takie fraszki mnie zbiera� po�yteczniej by�oNi�li, w co mi� nieszcz�cie moje dzi� wprawi�o,P�aka� nad g�uchym grobem mej wdzi�cznej dziewczynyI skar�y� si� na srogo�� ci�kiej Prozerpiny.Alem u�y� w obojgu jednakiej wolno�ciNie m�g�: owom omin��, jako w dordza�o�ciDowcipu co� ranego; na to mi� przygodaGwa�tem wbi�a i moja nienagrodna szkoda.Ani mi teraz �acno dowiada� si� o tym,Jaka mi� z p�aczu mego czeka cze�� na potym.Nie chcia�em �ywym �piewa�, dzi� umar�ym musz�,A cudzej �mierci p�acz�c, sam swe ko�ci susz�.Pr�zno to! Jakie szcz�cie ludzi naszladuje,Tak w nas albo dobr� my�l, albo z�� sprawuje.O prawo krzywdy pe�ne ! O znikomych cieniSroga, nieub�agana, nieu�yta ksieni!Tak li moja Orszula, jeszcze �y� na �wiecieNie umiawszy, musia�a w ranym umrze� lecie?I nie napatrzawszy si� jasno�ci s�onecznejPosz�a nieboga widzie� kraj�w nocy wiecznej!A bodaj ani by�a �wiata ogl�da�a !Co bowiem wi�cej, jeno r�d a �mier� pozna�a?A miasto pociech, kt�re winna z czasem by�aRodzicom swym, w ci�kim je smutku zostawi�a.TREN IIIWzgardzi�a� mn�, dziedziczko moja ucieszona!Zda�a� si� ojca twego barziej uszczuplonaOjczyzna, ni�liby� ty przesta� na niej mia�a.To prawda, �eby by�a nigdy nie zr�wna�aZ ranym rozumem twoim, z pi�knymi przymioty,Z kt�rych si� ju� znaczy�y twoje przysz�e cnoty.O s�owa! o zabawo! o wdzi�czne uk�ony!Jako�em ja dzi� po was wielce zasmucony!A ty, pociecho moja, ju� mi si� nie wr�ciszNa wieki ani mojej tesknice okr�cisz!Nie lza, nie lza, jedno si� za tob� gotowa�A stopeczkami twymi ciebie naszladowa�.Tam ci� uj�rz�, da Pan B�g, a ty wi�c drogimiRzu� si� ojcu do szyje r�czynkami swymi!TREN IVZgwa�ci�a�, niepobo�na �mierci, oczy moje,�em widzia� umieraj�c mi�e dzieci� swoje!Widzia�em, kiedy� trz�s�a owoc niedordza�y,A rodzicom nieszcz�snym serca si� kraja�y.Nigdy� by ona by�a bez wielkiej �a�o�ciMojej umrze� nie mog�a, nigdy bez ci�ko�ciI serdecznego bolu, w kt�rymkolwiek lecieMnie by smutnego by�a odbieg�a na �wiecie;Alem ja ju� z jej �mierci nigdy �a�o�ciwszy,Nigdy smutniejszy nie m�g� by� ani teskliwszy.A ona, by by� B�g chcia�, d�u�szym wiekiem swoimSi�a pociech przymno�y� mog�a oczom moim.A przynamniej tymczasem mog�em by� odprawi�Wiek sw�j i Persefonie ostatniej si� stawi�,Nie uczuwszy na sercu tak wielkiej �a�o�ci,Kt�rej r�wnia nie widz� w tej tu �miertelno�ci.Nie dziwuj� Niobie, �e na martwe cia�aSwoich namilszyk dziatek patrz�c skamienia�a.TREN VJako oliwka ma�a pod wysokim sademIdzie z ziemie ku g�rze macierzy�skim �ladem,Jeszcze ani ga��zek, ani listk�w rodz�c,Sama tylko dopiro szczup�ym pr�tkiem wschodz�cT� jesli, ostre ciernie lub rodne pokrzywyUprz�taj�c, sadownik podci�� ukwapliwy,Mdleje zaraz, a zbywszy si�y przyrodzonej,Upada przed nogami matki ulubionej -Takci si� mej namilszej Orszuli dosta�o.Przed oczyma rodzic�w swoich rost�c, ma�oOd ziemie si� co wzni�swszy, duchem zara�liwymSrogiej �mierci otchniona, rodzicom troskliwymU n�g martwa upad�a. O z�a Persefono,Mog�a�e� tak wielu �zam da� up�yn�� p�ono?TREN VIUcieszna moja �piewaczko! Safo s�owie�ska!Na kt�r� nie tylko moja cz�stka ziemie�ska,Ale i lutnia dziedzicznym prawem spa�� mia�a!T� nadziej� ju� po sobie okazowa�a,Nowe piosnki sobie tworz�c, nie zamykaj�cUstek nigdy, ale ca�y dzie� prze�piewaj�c,Jako wi�c lichy s�owiczek w krzaku zielonymCa�� noc prze�piewa gard�kiem swym ucieszonym.Pr�dko� mi nazbyt umilk�a! Nagle ci� sroga�mier� sp�oszy�a, moja wdzi�czna szczebiotko droga!Nie nasyci�a� mych uszu swymi piosnkami,I t� troch� teraz p�ac� sowicie �zami.A ty� ani umieraj�c �piewa� przesta�a,Lecz matk�, uca�owawszy, take� �egna�a:"Ju� ja tobie, moja matko, s�u�y� nie bgd�Ani za twym wdzi�cznym sto�em miejsca zasi�d�;Przyjdzie mi klucze po�o�y�, samej precz jecha�,Domu rodzic�w swych mi�ych wiecznie zaniecha�."To i czego �al ojcowski nie da serdecznyPrzypomina� wi�cej, by� jej g�os ostateczny.A matce, s�ysz�c �egnanie tak �a�o�ciwe,Dobre serce, �e od �alu zosta�o �ywe.TREN VIINieszcz�sne och�d�stwo, �a�osne ubioryMojej namilszej cory!Po co me smutne oczy za sob� ci�gniecie,�alu mi przydajecie?Ju� ona cz�oneczk�w swych wami nie odzieje -Nie masz, nie masz nadzieje!Uj�� j� sen �elazny, twardy, nieprzespany...Ju� letniczek pisanyI uploteczki wniwecz, i paski z�ocone,Matczyne dary p�one.Nie do takiej �o�nice, moja dziewko droga,Mia�a ci� ma� ubogaDoprowadzi�! Nie tak�� da� obiecowa�aWypraw�, jak�� da�a!Giez�eczko� tylko da�a a lich� tkaneczk�;Ojciec ziemie bre�eczk�W g��wki w�o�y�. - Niestety�, i posag, i onaW jednej skrzynce zamkniona!TREN VIIIWielkie� mi uczyni�a pustki w domu moim,Moja droga Orszulo, tym zniknieniem swoim!Pe�no nas, a jakoby nikogo nie by�o:Jedn� maluczk� dusz� tak wiele uby�o.Ty� za wszytki m�wi�a, za wszytki spiewa�a,Wszytki� w domu k�ciki zaw�dy pobiega�a.Nie dopu�ci�a� nigdy matce si� frasowa�Ani ojcu my�leniem zbytnim g�owy psowa�,To tego, to owego wdzi�cznie ob�apiaj�cI onym swym uciesznym �miechem zabawiaj�c.Teraz wszytko umilk�o, szczere pustki w domu,Nie masz zabawki, nie masz roz�mia� si� nikomu.Z ka�dego k�ta �a�o�� cz�owieka ujmuje,A serce swej pociechy darmo upatruje.TREN IXKupi� by ci�, M�dro�ci, za drogie pieni�dze!Kt�ra, jesli prawdziwie mieni� wszytki ��dze,Wszytki ludzkie frasunki umiesz wykorzeni�,A cz�owieka tylko nie w anio�a odmieni�,Kt�ry nie wie, co bole��, frasunku nie czuje,Z�ym przygodom nie podleg�, strachom nie ho�duje.Ty wszytki rzeczy ludzkie masz za fraszk� sobie,Jednak� my�l tak w szcz�ciu, jako i w �a�obieZaw�dy niesiesz. Ty �mierci namniej si� nie boisz,Bezpieczna, nieodmienna, niepo�yta stoisz.Ty bogactwa nie z�otem, nie skarby wielkimi,Ale dosytem mierzysz i przyrodzonymiPotrzebami. Ty okiem swym nieuchronionymN�dznika upatrujesz pod dachem z�oconym,A ubo�szym nie zaj�rzysz szcz�liwego mienia,Kto by jedno chcia� s�ucha� twego upomnienia.Nieszcz�liwy ja cz�owiek, kt�rym lata swojeNa tym strawi�, �ebych by� uj�rza� progi twoje!Terazem nagle z stopni�w ostatnich zrzuconyI mi�dzy insze, jeden z wiela, policzony.TREN XOrszulo moja wdzi�czna, gdzie� mi si� podzia�a?W kt�r� stron�, w kt�r�� si� krain� uda�a ?Czy� ty nad wszytki nieba wysoko wniesionaI tam w liczb� anio�k�w ma�ych policzona?Czyli� do raju wzi�ta? Czyli� na szcz�liweWyspy zaprowadzona? Czy ci� przez teskliweCharon jeziora wiezie i napawa zdrojemNiepomnym, �e ty nie wiesz nic o p�aczu mojem?Czy, cz�owieka zrzuciwszy i my�li dziewicze,Wzi�a� na si� postaw� i pi�rka s�owicze?Czyli si� w czy�cu czy�cisz, jesli z strony cia�aJakakolwiek zmazeczka na tobie zosta�a?Czy� po �mierci tam posz�a, k�dy� pierwej by�a,Ni�e� si� na m� ci�k� �a�o�� urodzi�a?Gdzie�kolwiek jest, je�1i� jest, lituj mej �a�o�ci,A nie mo�esz li w onej dawnej swej ca�o�ci,Pociesz mi�, jako mo�esz, a staw ' si� przede mn�Lubo snem, lubo cieniem, lub mar� nikczemn�!TREN XIFraszka cnota! - powiedzia� Brutus pora�ony...Fraszka, kto si� przypatrzy, fraszka z ka�dej strony!Kogo kiedy pobo�no�� jego ratowa�a?Kogo dobro� przypadku z�ego uchowa�a?Nieznajomy wr�g jaki� miesza ludzkie rzeczyNie maj�c ani dobrych, ani z�ych na pieczy.K�dy jego duch wienie, �aden nie ul�e;Praw-li, krzyw-li, bez braku ka�dego dosi�e.A my rozumy swoje przedsi� uda� chcemy:Hardzi miedzy prostaki, �e nic nie umiemyWspinamy si� do nieba, bo�e tajemniceUpatruj�c; ale wzrok �miertelnej �rzeniceT�py na to! Sny lekkie, sny ploche nas bawi�,Kt�re si� nam podobno nigdy nie wyjawi�...�a�o�ci! co mi czynisz? Owa ju� obojeMam straci�: i pociech�, i baczenie swoje?TREN XII�aden ojcie... [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • xiaodongxi.keep.pl