[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Anne–Lise Boge
GRZECH PIERWORODNY XII
WYRZUTY SUMIENIA
Wydarzenia przedstawione w serii powie
Ļ
ciowej „Grzech pierworodny" rozgrywaj
Ģ
si
ħ
w
gospodarstwie nale
ŇĢ
cym do rodziny mojej matki. Dwór, przyroda, postaci i tło kulturowe s
Ģ
autentyczne. Chciałabym jednak zaznaczy
ę
,
Ň
e ani ludzie, ani cala historia opisana w serii nie
maj
Ģ
Ň
adnego zwi
Ģ
zku z rzeczywisto
Ļ
ci
Ģ
. To powstało w mojej wyobra
Ņ
ni.
Torunn i Kristofferowi Nordvikom,
z wdzi
ħ
czno
Ļ
ci
Ģ
za ich ogromn
Ģ
Ň
yczliwo
Ļę
i wielk
Ģ
go
Ļ
cinno
Ļę
.
Anne-Lise Boge
ROZDZIAŁ 1.
Było dobrze po północy, kiedy Mali wróciła do Stornes.
Przyszła do domu z Oppstad spacerkiem. Naturalnie proponowano jej i podwod
ħ
, i
pieni
Ģ
dze za to,
Ň
e chciała wzi
Ģę
udział w porodzie i pomogła synowi Laury przyj
Ļę
na
Ļ
wiat,
ona jednak odrzuciła i jedn
Ģ
, i drug
Ģ
propozycj
ħ
. Pieni
Ģ
dze za to,
Ň
e przyj
ħ
łam b
ħ
karta Laury
i Havarda, to mniej wi
ħ
cej tak, jakby mi dawano judaszowe srebrniki, pomy
Ļ
lała ze zło
Ļ
ci
Ģ
,
id
Ģ
c energicznym krokiem w t
ħ
jasn
Ģ
, letni
Ģ
noc, a łzy piekły j
Ģ
pod powiekami.
Male
ı
ki chłopaczek był taki
Ļ
liczny. Wła
Ļ
ciwie Mali nie chciała na niego patrze
ę
. Miała
zamiar umy
ę
go tylko, owin
Ģę
i zło
Ň
y
ę
w ramionach Laury, a potem wyj
Ļę
, tak szybko, jak to
mo
Ň
liwe. Nie było jej marzeniem przyjmowanie na
Ļ
wiat akurat tego dziecka! Mimo
wszystko stała przy stole, na którym le
Ň
ało niemowl
ħ
. Jej łzy kapały na sinoró
Ň
owe, nagie,
małe ciałko, ale nie mogła si
ħ
powstrzyma
ę
, by nie pogłaska
ę
pokrytej puchem główki,
pomarszczonej buzi i pulchnych r
Ģ
czek. Jak na wcze
Ļ
niaka był bardziej rozwini
ħ
ty, ni
Ň
mo
Ň
na si
ħ
spodziewa
ę
. Przez krótk
Ģ
chwil
ħ
w sercu Mali pojawił si
ħ
chybotliwy płomyk
nadziei,
Ň
e to mo
Ň
e nie jest syn Havarda mimo wszystko. Kiedy jednak zobaczyła to wysokie
czoło, ten stanowczy podbródek i oczy... oczy, które b
ħ
d
Ģ
niebieskie, takie niebieskie jak oczy
Havarda, nie miała ju
Ň
w
Ģ
tpliwo
Ļ
ci.
Chłopczyk nie był uderzaj
Ģ
co podobny do ojca. Nie do tego stopnia, by z czasem miało si
ħ
to rzuca
ę
w oczy, my
Ļ
lała, pochylaj
Ģ
c si
ħ
nad dzieckiem. Miał te
Ň
wiele z matki. Z jej
rodziny. Nikomu w ka
Ň
dym razie nie przyjdzie do głowy,
Ň
e nie jest synem zmarłego Oli
Storhauga. I mo
Ň
e rzeczywi
Ļ
cie jest jego synem, przemkn
ħ
ło Mali ponownie przez my
Ļ
l.
Takich rzeczy nigdy nie mo
Ň
na by
ę
pewnym. Nowo narodzone dzieci wydaj
Ģ
si
ħ
ludziom
podobne do ró
Ň
nych krewnych, dalszych i bli
Ň
szych, do
Ļ
wiadczyła tego wielekro
ę
.
Nie jest te
Ň
tak jak z moim Sivertem, pomy
Ļ
lała Mali, zawi
Ģ
zuj
Ģ
c koszulk
ħ
nowo
narodzonego chłopca. Sivert był taki podobny do Jo,
Ň
e nawet człowiek na pół
Ļ
lepy
zrozumiałby, czyim jest synem, w ka
Ň
dym razie, gdyby ich zobaczył razem. Tak jak kiedy
Ļ
zobaczył ich Johan, dawno temu w górach, i wtedy
Ļ
wiat si
ħ
zawalił.
Mali umyła i ubrała dziecko. Odwrócona plecami do Laury uniosła je w gór
ħ
i na chwilk
ħ
dotkn
ħ
ła wargami główki chłopca. Serce jej krwawiło. Ju
Ň
kiedy
Ļ
trzymała w obj
ħ
ciach
takiego małego chłopczyka, dotykała wargami mi
ħ
kkich włosków i wchłaniała w siebie
zapach Havardowego syna. To była jedna z najszcz
ħĻ
liwszych chwil jej
Ň
ycia. Dała
ukochanemu m
ħŇ
czy
Ņ
nie syna, którego tak pragn
Ģ
ł, dziecko bardzo podobne do tego chłopca
tutaj. Ale Pan Bóg nie pozwolił im zatrzyma
ę
Małego Havarda, i to była jej wina. Piła truj
Ģ
ce
zioła,
Ň
eby si
ħ
go pozby
ę
, a czyniła to ze strachu,
Ň
e by
ę
mo
Ň
e nosi w sobie dziecko
Torgrima. Kiedy w ko
ı
cu mały przyszedł na
Ļ
wiat, nie miał do
Ļę
siły, by przetrwa
ę
. A
wszystko z powodu jej mrocznego grzechu.
Ale teraz Havard ma nowego syna. Z Laur
Ģ
. Oto syn Laury i Havarda. Mali pospiesznie
otarła r
ħ
kawem spocon
Ģ
, zalan
Ģ
łzami twarz i zaniosła dziecko do łó
Ň
ka. Oddała je matce. Na
moment oczy obu kobiet spotkały si
ħ
nad zawini
Ģ
tkiem, spoczywaj
Ģ
cym w obj
ħ
ciach wdowy
ze Storhaug. Obie wiedziały, czyim synem jest ten malec. Oczy Laury mieniły si
ħ
rado
Ļ
ci
Ģ
i
szalonym tryumfem. Oczy Mali pociemniały z gniewu i
Ň
alu.
Mali zdj
ħ
ła buty w sieni i cicho weszła po schodach na strych. Przez cał
Ģ
drog
ħ
do domu
próbowała si
ħ
uspokoi
ę
. Nie mam przecie
Ň
prawa robi
ę
Havardowi wymówek, powtarzała
sobie to nieustannie, kopi
Ģ
c gniewnie drobne kamyki. To przecie
Ň
ona sama pchn
ħ
ła go w
ramiona Laury swoimi grzechami i kłamstwami. A i tak Havard nie wie jeszcze wszystkiego!
Gdyby dowiedział si
ħ
prawdy o Małym Havardzie i Torgrimie! Nie,
Ň
adn
Ģ
miar
Ģ
nie ma
prawa robi
ę
mu wymówek. Mimo wszystko w gł
ħ
bi duszy Mali płon
Ģ
ł gniew. Dlaczego on
mi to zrobił? Dlaczego zrobił to nam, my
Ļ
lała. Bo chocia
Ň
uzgodnili,
Ň
e nigdy wi
ħ
cej nie b
ħ
d
Ģ
o tym wspomina
ę
, gdyby si
ħ
miało okaza
ę
,
Ň
e Laura nosi dziecko Havarda, to Mali i tak
wiedziała,
Ň
e mały chłopczyk na zawsze ju
Ň
b
ħ
dzie stal mi
ħ
dzy nimi.
- No i jak poszło?
Głos Havarda docieraj
Ģ
cy od strony łó
Ň
ka był spi
ħ
ty i ostry.
- Urodziła syna - odparła Mali krótko, odwróciła si
ħ
plecami do m
ħŇ
a i zacz
ħ
ła si
ħ
rozbiera
ę
. - Urodził si
ħ
troch
ħ
za wcze
Ļ
nie, ale da sobie rad
ħ
. Dokładnie tak samo jak jego
mamusia - dodała i zdała sobie spraw
ħ
,
Ň
e w jej głosie brzmi gorycz.
Chwil
ħ
oboje milczeli. Przez otwarte okno Mali słyszała, jak fale rozbijaj
Ģ
si
ħ
o brzeg w t
ħ
cich
Ģ
letni
Ģ
noc, czarny drozd nie wy
Ļ
piewał jeszcze do ko
ı
ca swojej wieczornej pie
Ļ
ni.
- On jest... on jest...
- Tak - odparła Mali krótko. - On jest twój, ten chłopiec, który si
ħ
dzisiaj urodził.
- O rany boskie! - j
ħ
kn
Ģ
ł Havard udr
ħ
czony i zakrył twarz dłoni
Ģ
. - A ja tak błagałem Pana
Boga, miałem nadziej
ħ
,
Ň
e...
- On cz
ħ
sto niedosłyszy, ten, którego błagałe
Ļ
- powiedziała Mali sarkastycznie. -
Do
Ļ
wiadczyłam tego nieraz, ja tak
Ň
e.
Znalazła swoj
Ģ
nocn
Ģ
koszul
ħ
, rozplotła włosy i w
Ļ
lizgn
ħ
ła si
ħ
do łó
Ň
ka, na sam brze
Ň
ek.
Le
Ň
eli tak bardzo długo.
Mali czuła si
ħ
okropnie. Wiedziała,
Ň
e Havard jest gł
ħ
boko zrozpaczony, mimo to nie była
w stanie wyci
Ģ
gn
Ģę
r
ħ
ki,
Ň
eby go dotkn
Ģę
. Le
Ň
ała, dopóki nie usłyszała jego rozpaczliwego
szlochu. Le
Ň
ał na boku, odwrócony do niej plecami, i Mali czuła, jak jego du
Ň
ym ciałem
wstrz
Ģ
sa płacz.
- Havard, no co ty - powiedziała wolno, kład
Ģ
c dło
ı
na jego karku. Poczuła, jaki jest
spi
ħ
ty, jaki spocony. - Havard, nie mo
Ň
na tak.
- Powinienem był si
ħ
utopi
ę
- szlochał Havard. - Albo rzuci
ę
si
ħ
w przepa
Ļę
, ja, który
Ļ
ci
Ģ
gn
Ģ
łem na nas takie nieszcz
ħĻ
cie.
- Głupstwa - rzekła Mali, przytulaj
Ģ
c si
ħ
mocniej do m
ħŇ
a. - Obiecałe
Ļ
mi,
Ň
e zostaniesz
ze mn
Ģ
. Zapomniałe
Ļ
ju
Ň
?
Havard odwrócił si
ħ
do niej wolno i delikatnie zacz
Ģ
ł j
Ģ
pie
Ļ
ci
ę
.
- Chciałaby
Ļ
mnie? - spytał zbolałym głosem. - Mnie, który zdradziłem ci
ħ
tak okropnie?
Mali przywarła do niego bli
Ň
ej i głaskała go po plecach.
- Tak, chciałabym ci
ħ
- wyszeptała. -
ņ
eby
Ļ
ty wiedział, jak bardzo ja nie mam prawa
Ň
ywi
ę
do ciebie jakiejkolwiek pretensji...
Gwałtownie zamilkła, przestraszona,
Ň
e powie zbyt wiele. Przestraszona,
Ň
e Havard
mógłby si
ħ
zacz
Ģę
zastanawia
ę
.
On przyci
Ģ
gn
Ģ
ł j
Ģ
do siebie. Mali le
Ň
ała w jego obj
ħ
ciach i czuła, jak rozrasta si
ħ
w niej
rozpacz i rozczarowanie. Dlaczego, my
Ļ
lała, dlaczego to tak jest? W ko
ı
cu Havard ma syna,
ale to nie ja mu go dałam. Jego syna urodziła Laura, ta szantrapa! I Bóg wie, co ona teraz
b
ħ
dzie robi
ę
. Mali nie w
Ģ
tpiła bowiem,
Ň
e Laura w spokoju ich nie zostawi. Wykorzysta swój
tryumf, jak tylko si
ħ
da, Mali była o tym przekonana. Mo
Ň
e jednak nie jest taka głupia,
Ň
eby
ogłosi
ę
, kto jest ojcem jej syna? Na to chyba si
ħ
nie wa
Ň
y, niezale
Ň
nie od tego, do kogo
chłopiec z czasem zrobi si
ħ
podobny. Zreszt
Ģ
i tak byłyby to tylko jej słowa przeciwko
słowom Havarda. A on nigdy si
ħ
do niczego nie przyzna. Zrobiłby to tylko wówczas, gdyby
wybrał Laur
ħ
, Storhaug i dziecko, pomy
Ļ
lała Mali. Ale co si
ħ
stanie, kiedy Havard zobaczy
swojego syna? Bo przecie
Ň
pr
ħ
dzej czy pó
Ņ
niej go zobaczy, ju
Ň
Laura o to zadba.
Przez krótk
Ģ
chwil
ħ
Mali znowu widziała oczyma duszy male
ı
kiego chłopczyka. Prawie
czuła jego zapach, mi
ħ
kk
Ģ
główk
ħ
przy swoich wargach. Nagle zarzuciła r
ħ
ce Havardowi na
szyj
ħ
i wybuchn
ħ
ła płaczem.
Przez cały wieczór wykazywała stalow
Ģ
wol
ħ
, by nie da
ę
po sobie pozna
ę
, z jakim trudem
przyjmuje to dziecko. Teraz wszystkie tamy pu
Ļ
ciły. Wstrz
Ģ
sana spazmami wtulała si
ħ
w
Havarda, trzymała go mocno, jakby nigdy nie miała go pu
Ļ
ci
ę
.
- Mali, co
Ļ
ty - szeptał Havard wolno. - Kochana moja, Mali...
W ko
ı
cu płacz ucichł. Havard głaskał ciepłymi r
ħ
kami jej mokr
Ģ
twarz, odgarniał włosy z
czoła.
- On jest taki
Ļ
liczny ten twój synek - powiedziała Mali cicho. - B
ħ
dzie miał twoje oczy.
Podbródek te
Ň
– dodała i znowu wstrz
Ģ
sn
Ģ
ł ni
Ģ
szloch. - I to nie ja ci go urodziłam. To Laura,
a nie ja. Ja tego nie wytrzymam, Havardzie - wyszeptała, ponownie zanosz
Ģ
c si
ħ
płaczem. - Ja
tego nie wytrzymam!
Havard głaskał i głaskał jej ramiona. Domy
Ļ
lała si
ħ
,
Ň
e sam równie
Ň
walczy ze łzami.
- Jedno powinna
Ļ
wiedzie
ę
, Mali - powiedział w ko
ı
cu ochrypłym głosem. - Dla mnie
liczysz si
ħ
tylko ty i dzieci tutaj. Nigdy nikogo nie kochałem tak, jak kocham ciebie.
Rozumiesz to? Bez ciebie moje
Ň
ycie nie byłoby nic warte. Dla mnie zawsze tak b
ħ
dzie,
musisz mi wierzy
ę
. Tamto dziecko, które przyj
ħ
ła
Ļ
dzi
Ļ
w nocy, to syn Laury. Ale moi
jeste
Ļ
cie wy, ty i dzieci tutaj w Stornes. Tylko wy - powtórzył cicho.
- Ale gdy go zobaczysz...
- To b
ħ
d
ħ
widział syna Laury - przerwał
Ň
onie i nadal gładził jej twarz.
- Ona ci pewnie zaproponuje...
- Laura nie ma mi nic do zaproponowania, co by mogło rani
ę
ciebie - wyszeptał i przytulił
j
Ģ
gor
Ģ
czkowo. - Uwierz mi, Mali. Bo jak nie, to ja te
Ň
tego nie znios
ħ
- dodał cicho. - Nie
znios
ħ
, je
Ļ
li mi nie uwierzysz.
Mali całowała jego twarz. Przytulała si
ħ
wci
ĢŇ
do niego, wiedziała,
Ň
e Havard wierzy w
ka
Ň
de słowo, które teraz wypowiada, ale łatwo jej nie było, mimo wszystko. Krew jest ci
ħŇ
sza
od wody, a syn to jednak syn.
Kiedy Havard ostro
Ň
nie wsun
Ģ
ł r
ħ
k
ħ
pod jej koszul
ħ
, nie stawiała oporu. Bardzo go teraz
potrzebowała. Chciała czu
ę
,
Ň
e on wła
Ļ
nie jej pragnie. Tylko jej. Laura mo
Ň
e sobie tam le
Ň
e
ę
ze swoim dzieckiem. Na razie jednak to Mali posiada Havarda, tak jest, niezale
Ň
nie od tego,
czy potrwa to dłu
Ň
ej, czy krócej.
Laura pozostała w Oppstad przez trzy pierwsze tygodnie po porodzie. Chocia
Ň
było lato i
pi
ħ
kna pogoda, nie zdecydowali si
ħ
zapakowa
ę
matki i dziecka w otwart
Ģ
bryczk
ħ
i odesła
ę
z
powrotem do Storhaug. No bo przecie
Ň
dziecko urodziło si
ħ
za wcze
Ļ
nie, chocia
Ň
nic złego
mu si
ħ
nie działo. W ka
Ň
dym razie Mali niczego złego nie przewidywała.
Poza tym Asbjorg podobno uwa
Ň
ała,
Ň
e to wielki honor mie
ę
we dworze córk
ħ
i jej nowo
narodzonego synka. Kiedy Laura urodziła pierwszego syna, babcia z Oppstad musiała si
ħ
pogodzi
ę
z tym,
Ň
e cały honor spada na innych. Teraz Asbjorg biegała do sklepu co najmniej
raz na dzie
ı
, puchła z dumy i opowiadała ka
Ň
demu, kto chciał słucha
ę
, o tym, jaki wspaniały
wnuczek jej si
ħ
urodził i jaka jest szcz
ħĻ
liwa. W ko
ı
cu wszyscy mieli ju
Ň
tego dosy
ę
.
Ale, naturalnie, kobiety ze wsi składały poło
Ň
nicy tradycyjne wizyty, przynosiły ciastka,
wafle i inne smakołyki. Robi
Ģ
to tyle
Ň
dla okazania szacunku, co po prostu z czystej
ciekawo
Ļ
ci, my
Ļ
lała Mali. Taka wdowa, która urodziła synka sierotk
ħ
, to przecie
Ň
powód do
plotek. A
Ň
eby one jeszcze wiedziały, jak jest naprawd
ħ
, my
Ļ
lała z gorycz
Ģ
.
- Co te
Ň
to za gospodyni
ħ
maj
Ģ
w tym Storhaug - powiedziała gniewnie Ane pewnego
dnia, kiedy znowu spotkała Asbjorg w sklepie i po raz nie wiadomo który musiała wysłucha
ę
opowie
Ļ
ci na temat Laury i jej
Ļ
licznego noworodka. -
ņ
eby to rodzi
ę
w domu swojej matki!
Powinna w ko
ı
cu wróci
ę
do Storhaug ta cała Laura. Ale jej si
ħ
najwyra
Ņ
niej nie
Ļ
pieszy.
- Masz racj
ħ
, powinna trzyma
ę
si
ħ
swojego domu - przyznała Ingeborg. - A co, u licha,
miała do roboty tutaj, na konfirmacji Oi, to ju
Ň
sama nie wiem. Wyprowadziła si
ħ
przecie
Ň
ze
wsi dawno temu, nigdy te
Ň
nie okazywała wi
ħ
kszego zainteresowania dzieciom ze Stornes,
wi
ħ
c...
- Nie, je
Ļ
li komu
Ļ
okazywała zainteresowanie, to raczej Havardowi - sykn
ħ
ła Ane ze
zło
Ļ
ci
Ģ
, a Mali poczuła,
Ň
e serce zaczyna jej mocniej bi
ę
. - Zawsze przewracała do niego
oczami, cho
ę
przecie
Ň
jest
Ň
onaty. Ju
Ň
ja widziałam te jej spojrzenia!
- Prawda, no i sama te
Ň
była m
ħŇ
atk
Ģ
- dodała Ingeborg. - To bezwstydnica, nic innego nie
mo
Ň
na powiedzie
ę
.
Ale zawsze taka była, nigdy nie miałam w
Ģ
tpliwo
Ļ
ci,
Ň
e ta dziewczyna dostanie wszystko,
czego chce.
No i dostała, pomy
Ļ
lała Mali, nalewaj
Ģ
c do wiader karm
ħ
dla
Ļ
wi
ı
. Tylko
Ň
e nikt nie mo
Ň
e
si
ħ
o tym dowiedzie
ę
.
- Była
Ļ
u niej z wizyt
Ģ
? - spytała Ingeborg, spogl
Ģ
daj
Ģ
c na Mali. - To znaczy, chciałam
zapyta
ę
, czy chodziła
Ļ
z prezentem dla poło
Ň
nicy?
- Nie, wystarczy,
Ň
e przyj
ħ
łam dziecko na
Ļ
wiat, potem nie miałam ju
Ň
zamiaru...
- No i masz racj
ħ
- pochwaliła j
Ģ
Ane, hałasuj
Ģ
c garnkami, które szorowała. - Ale Asbjorg
opowiadała w sklepie,
Ň
e w Oppstad szykuj
Ģ
wielkie przyj
ħ
cie, zanim Laura i dziecko wyjad
Ģ
do domu. Chodzi o to,
Ň
eby ka
Ň
dy mógł zobaczy
ę
malca - dodała. - Bo chyba ju
Ň
go znie
Ļ
li na
dół i poło
Ň
yli w starej kołysce.
Mali zrobiło si
ħ
gor
Ģ
co. Nie spodziewała si
ħ
,
Ň
e teraz w Oppstad urz
Ģ
dz
Ģ
przyj
ħ
cie. Miała
nadziej
ħ
,
Ň
e Laura i dziecko wróc
Ģ
do domu bez rozgłosu. Niedługo i tak b
ħ
d
Ģ
urz
Ģ
dza
ę
chrzciny, wi
ħ
c Mali nie oczekiwała przedtem
Ň
adnych towarzyskich spotka
ı
. Ale to typowe
dla Asbjorg. Ona zawsze lubiła si
ħ
obnosi
ę
i zadawa
ę
szyku, a taka okazja nie nadarzy si
ħ
znowu szybko. Zwłaszcza
Ň
e chrzciny odb
ħ
d
Ģ
si
ħ
w Storhaug, nic innego nie wchodzi w
rachub
ħ
.
Je
Ň
eli b
ħ
d
Ģ
prosi
ę
na przyj
ħ
cie do Oppstad, to si
ħ
nie wymówimy, ani ja, ani Havard,
pomy
Ļ
lała Mali i dostała g
ħ
siej skórki z niech
ħ
ci. Kogo jak kogo, ale nas zaprosz
Ģ
jako
pierwszych.
Mali wzi
ħ
ła wiadra z karm
Ģ
i ruszyła ku drzwiom.
- Id
ħ
obrz
Ģ
dzi
ę
Ļ
winie - oznajmiła.
Łzy napływały jej do oczu i czuła ból w piersiach. Przekl
ħ
ta Laura! Mali była przekonana,
Ň
e to całe przyj
ħ
cie to jej sprawka. Chciała zmusi
ę
Mali i Havarda,
Ň
eby przyszli. Chciała si
ħ
rozkoszowa
ę
ich zakłopotaniem, patrze
ę
, jak si
ħ
zachowaj
Ģ
, kiedy b
ħ
dzie im pokazywa
ę
syna
Havarda. Mali j
ħ
kn
ħ
ła. Poj
ħ
cia nie miała, jak sama si
ħ
zachowa, a ju
Ň
tym bardziej jak
poradzi sobie z cał
Ģ
sytuacj
Ģ
Havard. Jedna sprawa to to, co powiedział i co z pewno
Ļ
ci
Ģ
my
Ļ
lał,
Ň
e jego ukochani mieszkaj
Ģ
w Stornes. Kiedy jednak zobaczy synka...
No i Mali miała racj
ħ
. W niedziel
ħ
poprzedzaj
Ģ
c
Ģ
powrót Laury do Storhaug wszyscy
bogatsi ludzie z okolicy zostali zaproszeni do Oppstad na kaw
ħ
.
- No, wy chyba przyjdziecie, ty i Havard? - pytała Asbjorg przez telefon. - Powiem ci,
Ň
e
spodziewałam si
ħ
ciebie ju
Ň
dawno, Mali. Miałam nadziej
ħ
,
Ň
e ty, która przyjmowała
Ļ
dzieci
Ģ
tko... No, w ka
Ň
dym razie my
Ļ
lałam,
Ň
e chciałaby
Ļ
...
- Jestem bardzo zaj
ħ
ta - odparła Mali krótko. - A poza tym sp
ħ
dziłam prawie cał
Ģ
noc,
kiedy dziecko si
ħ
rodziło. A wy, o ile wiem, nie narzekacie na brak odwiedzaj
Ģ
cych.
- Nie, musz
ħ
powiedzie
ę
,
Ň
e nie - pochwaliła si
ħ
Asbjorg. - Ale wy ze Stornes jeste
Ļ
cie
nam wyj
Ģ
tkowo bliscy. Zawsze przecie
Ň
byli
Ļ
my dobrymi s
Ģ
siadami i w ko
ı
cu te
Ň
rodzin
Ģ
,
chocia
Ň
dalek
Ģ
. Bardzo si
ħ
cieszymy,
Ň
e to akurat ty pomogła
Ļ
male
ı
stwu przyj
Ļę
na
Ļ
wiat,
Mali - dodała. - No i my
Ļ
lałam,
Ň
e b
ħ
dziesz chciała zobaczy
ę
, jak sobie teraz radzi.
- Przecie
Ň
słyszałam,
Ň
e ma si
ħ
dobrze - odparła Mali cierpko. - Ludzie o niczym innym
nie gadaj
Ģ
. A gdyby były jakie
Ļ
problemy... jak si
ħ
domy
Ļ
lam, problemów jednak nie ma -
uci
ħ
ła.
- No có
Ň
, w takim razie czekamy na was w niedziel
ħ
- powtórzyła Asbjorg nieco
ura
Ň
onym tonem.
- Dobrze, przyjdziemy - odparła Mali, zaciskaj
Ģ
c z
ħ
by i czuj
Ģ
c,
Ň
e serce bije jej coraz
mocniej.
Havard odmówił udziału w przyj
ħ
ciu.
- Nie mam tam nic do roboty - powiedział ze zło
Ļ
ci
Ģ
pomieszan
Ģ
z rozpacz
Ģ
. - Zostaj
ħ
w
domu.
- Nie, pójdziesz ze mn
Ģ
! - oznajmiła Mali krótko. - Wygl
Ģ
dałoby bardzo dziwnie, gdyby
Ļ
nie poszedł. A chyba nie potrzebujemy,
Ň
eby ludzie zacz
ħ
li o tym gada
ę
. Zapami
ħ
taj to
sobie...
- Ale ja nie wiem, czy...
Mali podeszła do niego. Zarzuciła mu r
ħ
ce na szyj
ħ
i spojrzała mu gł
ħ
boko w oczy.
- Ja ci
ħ
rozumiem, Havardzie - powiedziała wolno, głaszcz
Ģ
c go po policzku. - Wiem,
jakie to dla ciebie nieprzyjemne. Dla mnie zreszt
Ģ
te
Ň
. Ale ona nie mo
Ň
e zrobi
ę
nam krzywdy,
ta cała Laura. W ka
Ň
dym razie nie wi
ħ
ksz
Ģ
, ni
Ň
ju
Ň
zrobiła. Jeste
Ļ
my we dwoje. B
ħ
d
ħ
przy
tobie przez cały czas, tu
Ň
obok.
Havard przygarn
Ģ
ł j
Ģ
do siebie i ci
ħŇ
ko westchn
Ģ
ł.
ņ
yli jak dawniej, ona i Havard. Mimo to co
Ļ
obcego pojawiło si
ħ
mi
ħ
dzy nimi, chocia
Ň
Ň
adne o tym nie wspominało. Ka
Ň
de jednak my
Ļ
lało swoje, to nieuniknione. Oboje dr
ħ
czyły
wyrzuty sumienia i poczucie winy wobec tego drugiego, chocia
Ň
Mali cz
ħ
sto odczuwała te
Ň
gwałtowny gniew na Havarda. Nie chciała tego, ale nic nie mogła poradzi
ę
. W takich
chwilach cał
Ģ
win
ħ
za nieszcz
ħĻ
cie, jakie ich spotkało, zwalała na niego i trwało tak dopóty,
dopóki nie pojawił si
ħ
Ň
al i gwałtowny strach,
Ň
e on mo
Ň
e odej
Ļę
, porzuci
ę
i j
Ģ
, i dzieci.
- Jeste
Ļ
dla mnie po prostu za dobra - powiedział Havard udr
ħ
czony.
Mali nic na to nie odrzekła. Wtuliła tylko twarz w koszul
ħ
na jego piersi i słuchała, jak
ci
ħŇ
ko bije mu serce.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • xiaodongxi.keep.pl